Tekst próbny

niedziela, 8 lipca 2012

1.

W końcu udało mi się zakończyć i poprawić pierwszy rozdział, który jest zrobiony bardziej na wzór prologu niż jakiegokolwiek rozdziału. Mam nadzieję, że nie jest to najgorsze. Drugi rozdział powoli się pisze, póki co dalej pracuję nad wyglądem i całą resztą strony, ale nie idzie mi to najlepiej, bo w ogóle się na tym nie znam. Jeśli jest tutaj ktoś, kto byłby mi w stanie pomóc, to byłabym bardzo wdzięczna. Na chwilę obecną mam już napisane cztery rozdziały, ale czekam na betę.
Za zbetowanie tego rozdziału bardzo dziękuję exquisiscie. 

UWAGA! Ten rozdział zawiera również sceny erotyczne. 







Wychodząc z zamku czuła zarówno ulgę, jak i niewyobrażalny strach. Budynek szkoły był zniszczony, wiele ścian nie wytrzymało naporu silnych zaklęć i zwaliło się, zabijając wielu ludzi, tych dobrych i tych złych. Dziewczyna z burzą brązowych loków wpatrywała się w pobojowisko z mieszaniną lęku, bólu i ulgi. Nienawidziła tego wszystkiego, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy, a jednak były chwile, które przypominała sobie z największą rozkoszą. Przymknęła oczy, by nie patrzeć na zwalone mury zamku, zniszczone zbroje i leżące martwe ciała ludzi. Nie tylko śmierciożerców, ale także członków Zakonu Feniksa oraz, co najbardziej bolało dziewczynę, dzieci. Uczniów Hogwartu było niewielu, ale to bolało najbardziej. Byli młodsi od niej, mieli rodziny i przyjaciół, plany na przyszłość, a jednak, mimo świadomości co mogło się wydarzyć, wykazali w sobie tyle odwagi, że postanowi zawalczyć przeciwko najpotężniejszemu czarnoksiężnikowi na świecie. Pojedyncze łzy spłynęły po brudnych policzkach nastolatki. Jej szkolna szata była zniszczona, a kostka, mimo że już zaleczona, wciąż trochę pobolewała. W brązowych włosach zaplątały się odłamki szkła, a kurz mocno je zmatowił. Stojąc na powietrzu przed szkołą, starała się nie przypominać sobie tego, co wydarzyło się niespełna godzinę temu. Była sama, większość ludzi opłakiwała przyjaciół i rodziny, zmarłych i niewinnych ludzi, radowali się, że udało im się przeżyć i skończyło się ich największe piekło. Nie było już największego czarnoksiężnika na świecie, nie było także Śmierciożerców. Po raz pierwszy od siedmiu lat zapanował spokój. Poczuła czyjąś obecność obok siebie, ktoś przyszedł. Ktoś, kto nie miał najmniejszej ochoty na spędzanie czasu z ludźmi, którym udało się przeżyć. Nie musiał nic mówić, wiedziała z kim ma do czynienia, czuła zapach jego perfum, który działał na nią kojąco. Niepewnie wysunęła dłoń w jego stronę, a on ją uścisnął, nawet się nie skrzywiła, gdy dotknął jej drobną, ciepłą dłoń swoją zimną, męską ręką z długimi palcami. Uśmiechnęła się ledwo widocznie i wiedziała, że on zrobił to samo.

- Teraz już nikt nie będzie taki sam, prawda? – spytała i powoli spojrzała w górę, na mężczyznę znacznie wyższego od niej. Spojrzał na nią swoimi czarnymi, nieprzenikliwymi oczami i mimowolnie się uśmiechnął, niewiele, ale się uśmiechnął.

- Nie, Granger, teraz nikt ani nic nie będzie takie, jak wcześniej i przyzwyczajaj się do tego – mocniej uścisnął jej dłoń i chociaż ona wiedziała, że właśnie w taki sposób pokazuje jej uczucia, to postronny obserwator nawet nie zauważyłby ich złączonych dłoni – szaty Mistrza Eliksirów, nawet tak bardzo zniszczone, swobodnie zasłaniały ich ręce. Hermiona cicho westchnęła i przysunęła się bliżej, wdychając zapach mężczyzny.

- Oczywiście, profesorze Snape, już zaczęłam się przyzwyczajać – powiedziała, uśmiechając się filuternie, a przecież nie powinna się uśmiechać w chwili, gdy ledwo uszła z życiem, a dookoła nich pełno było martwych czarodziejów, kilku olbrzymów i wilkołaków, oraz pełno rozwalonych posągów i zbroi, które również walczyły z siłami ciemności. Uśmiechnęła się mimowolnie, gdy mężczyzna warknął, słysząc jak brunetka zwraca się do niego. Wolną dłonią sięgnął do jej włosów i wyciągnął kilka kawałków szkła.

- Nie powinnaś teraz być z… - zaczął, ale dziewczyna bardzo skutecznie mu przerwała, stając na palcach i przyciągając go do siebie. Pocałowała go i uśmiechnęła się, gdy cicho warknął. Wiedziała, co powiedziałby dalej i wolała tego nie słuchać. Chociaż minął już rok od śmierci Dumbledore’a, a Zakon Feniksa został poinformowany, że śmierć ta była na życzenie dyrektora Hogwartu, zarówno Harry Potter, jak i jego najlepszy przyjaciel, Ronald Weasley, nie potrafili wybaczyć tego Mistrzowi Eliksirów. W przeciwieństwie do Hermiony, która po dwóch tygodniach powoli przyzwyczaiła się do myśli, że mężczyzna zamordował kogoś na jego własne życzenie. Później… wszystko potoczyło się w sposób, o jakim nawet nie śniła. Odsunął się od niej, patrząc na jej twarz. Zazwyczaj blade policzki były pokryte teraz delikatnym rumieńcem i ciemnymi smugami z kurzu. Na lewym policzku widoczna była teraz sporej długości rana, z której wciąż powoli płynęła krew. Severus otarł policzek młodej dziewczyny i powrócił do poprzedniej pozycji, łapiąc ją lekko za dłoń. Cicho westchnęła.

- Nie, nie powinnam. Oni są teraz… - zamilkła, szukając odpowiedniego słowa. Przygryzła wargę, bo chciała powiedzieć, że są szczęśliwi, ale to nie było możliwe. – Ron opłakuje zmarłego brata, w końcu nie ważne jaki był, ale Percy zawsze był jego starszym bratem – powiedziała powoli, wpatrując się przed siebie. – A Harry… Po tym, co się wydarzyło, sama potrzebowałabym samotności, nie chciałabym, żeby każdy podchodził do mnie, gratulował mi dobrej walki i współczuł, że jest się samym. On teraz pewnie jest u siebie, albo z Ginewrą – uścisnęła mocniej jego dłoń. Mężczyzna skinął głową, spoglądając na dziewczynę.

Nie odpowiedział jednak nic, nie bardzo wiedząc co. Zmęczony walką, ciągłym szpiegowaniem, udawaniem, ukrywaniem i torturami, nie miał nawet siły na odrobinę złości czy ironii, chociaż zawsze taki był. Widział jednak, jak wielka zmiana zaszła w tej niewysokiej, młodej kobiecie. Jak dużo rzeczy zwaliło się na nią w jednej chwili. Objął ją ramieniem, patrząc jednak przed siebie. Czarne oczy nie zdradzały niczego, a Hermiona nie miała nawet siły na zastanowienie się co może myśleć jej mężczyzna. Jak to dziwnie brzmiało, nawet w jej głowie! Jeszcze rok temu był znienawidzonym nauczycielem, mordercą, a teraz nagle, w przeciągu kilku miesięcy stał się dla niej całym światem. Bezwiednie wtuliła się w chudą pierś mężczyzny i przymknęła oczy.
- Zmęczona? – spytał cicho, zachrypniętym głosem. Mruknęła tylko coś niewyraźnie na znak zgody, a on wziął ją na ręce. Szybkim krokiem, powiewając połami czarnej szaty, przeszedł przez zniszczony dziedziniec, wszedł do Sali wejściowej pełnej gruzów, ominął martwe ciało wilkołaka Greyback’a i wszedł do lochów, niosąc brunetkę na rękach. Przeszedł przez zabezpieczenia, jakie sam rzucił na swój gabinet i wszedł po chwili do swojej sypialni, układając osiemnastoletnią dziewczynę na dużym łóżku. Spojrzała na niego ledwo przytomnie, jednak wiedział, że będzie miała koszmary tej nocy. Bez słowa podał jej fiolkę z eliksirem spokojnego snu, a ona spokojnie ją wypiła.
- Dobranoc, Severusie – powiedziała cicho, zamykając swoje duże, orzechowe oczy. Wyciągnął z jej włosów jeszcze kilka kawałków szkła i patrzył, jak powoli zasypia.
- Dobranoc, Granger – rzucił, zdejmując czarną, porwaną szatę. Gdy  usłyszał jej spokojny oddech, poszedł do łazienki. Wciąż zastanawiał się co taka młoda, inteligentna i ładna kobieta w nim widzi. Nie był przecież przystojny, zaczynając od haczykowatego nosa, ziemistej cery i prawie zawsze przetłuszczonych włosów, a na bladym i chudym ciele pełnym blizn kończąc. Oparł dłonie o umywalkę i spojrzał w lustro. Odkąd zaczął uczyć w Hogwarcie niewiele spoglądał w lustro, chociażby dlatego, że nienawidził sam siebie, za śmierć tylu niewinnych osób. Nie żałował jednak śmierci Jamesa Pottera i gdyby teraz został postawiony przed wyborem, nie wahałby się – znowu pozwoliłby na jego śmierć, o czym młoda kobieta, leżąca w jego łóżku, wcale nie musiała wiedzieć. Potter był kanalią, a Severus nawet przez jeden dzień nie pomyślał o tym, by mu wybaczyć. Nie zasługiwał na wybaczenie, zasługiwał na długą i bolesną śmierć w męczarniach, tak samo jak cała reszta huncwotów. I chociaż Severus był skłonny tolerować Remusa Lupina, to cieszył się, że cała reszta znienawidzonych przez niego osób nie żyje. Włącznie z Voldemortem i Dumbledore’m.
Puścił zimną, niemal lodowatą wodę i wszedł pod prysznic. Chociaż taki chłód powinien doprowadzić przynajmniej do szoku, Severus nawet na to nie zareagował. Po dwudziestu minutach temperatura wody przestała mu całkowicie przeszkadzać, a nawet poczuł trochę ciepła, szczególnie gdy wyszedł spod prysznica, owinął się ręcznikiem i wrócił do śpiącej dziewczyny. Położył się obok, chociaż nie wyczuwał już takiego zmęczenia. Wpatrywał się z jej zakurzoną, poranioną twarz, dłonie zaciśnięte w pięści z taką siłą, że aż zbielały jej kostki, w burzę bujnych, brązowych włosów, teraz mocno skurzonych i przyklapniętych. Przeżyła w tym jednym dniu wiele, zbyt wiele, jak na taką osobę. Po raz pierwszy rzuciła wiele Zaklęć Niewybaczalnych, mordując kilku śmierciożerców. I chociaż wiedziała, że zrobiła to w imię dobra, to Severus Snape doskonale wiedział, że źle to wszystko zniesie. Zimną dłonią przejechał po jej policzku, więc mruknęła przez sen i przewróciła się na plecy. Obserwował jej sylwetkę, rejestrując nawet najmniejsze drgnienia jej ciała. W ciągu tego roku schudła przynajmniej z dziesięć kilo, co było normalne – nie miała zbyt wiele czasu na jedzenie, warzyła eliksiry, pomagała Harry’emu w odszukaniu Horkruksów, spotykała się z Severusem i, jak przystało na pannę Wiem-To-Wszystko Granger, uczyła się do OWUTEMÓW.
Miała płaski brzuch, ale wciąż ładnie, kobieco zaokrąglone biodra, średniej wielkości, okrągłe piersi i chude ręce, widoczne zagłębienia przy obojczykach i delikatną fakturę skóry, teraz jednak nierówną, bo pociętą, gdy tuż za nią jeden z olbrzymów rozbił największą z szyb w Wielkiej Sali. Severus dokładnie wpatrywał się w jej ranę na policzku, zastanawiając się, czy jest sens to leczyć. Przecież blizna nadawałaby jej jeszcze więcej uroku, a sam czułby się lepiej, wiedząc że i ona ma jakieś blizny. Zaraz jednak poczuł się jak skończony idiota, myśląc tylko o tym, by to jemu było lepiej. Zganił się w myślach, ale mimo wszystko nie zabrał się za uleczanie tego. Objął ją w pasie i, zamiast przytulić do siebie, sam mocno się w nią wtulił. Miewał koszmary i, mimo tej maski obojętności, potrzebował czyjejś bliskości, czyjegoś ciepła. Potrzebował, by ktoś przy nim był, a Hermiona była do tego idealna. Nie pozwalała mu na ciągłe odpychanie się, na złe myśli, karciła go, gdy zaczynał za bardzo się obwiniać o zło całego świata. Nikt, prócz młodej Gryfonki, nie znał go tak dobrze. Może z wyjątkiem Augustusa Rookwood’a i młodego Malfoy’a, ale i te dwie osoby były dosyć wątpliwe. To dopiero przed nią odkrył swoją prawdziwą twarz, momentami porzucając swoją maskę obojętności. Przy niej zarumienił się po raz pierwszy, ale, co Hermiony nie dziwiło, nigdy nie powiedział do niej po imieniu. Może z wyjątkiem chwil uniesienia, gdy żadne z nich się w niczym nie hamowało, ale poza jego sypialnią i gabinetem wciąż była panną Granger. Hermioną Granger. Osiemnastoletnią dziewczyną, która za dwa tygodnie miała przestać być jego uczennicą, tuż po zakończeniu najważniejszych egzaminów w świecie magii. Usnął, czując jej zaciśnięte dłonie na swoich plecach. Była przerażona Ostatnią Bitwą, a on był zmęczony ostatnimi dwudziestoma latami podwójnej służby. W końcu jednak nastąpił spokój.

***

Hermiona miała tej nocy koszmary, mimo eliksiru spokojnego snu, który zdążyła zażyć. Widocznie eliksir był zbyt słaby na to, co przeżyła tego dnia. Widziała śmierć niewinnych osób, sama doprowadziła do śmierci kilku Śmierciożerców i chociaż oni na to zasługiwali, ona nie czuła się z tym najlepiej. Była brudna, zbrukana krwią, odczuwała do siebie nienawiść i niechęć, miała ochotę wejść pod prysznic i nie wychodzić spod wody dopóki nie przestanie odczuwać tych negatywnych uczuć. Prawdopodobnie miało to nigdy nie nastąpić. Widziała ten uśmiech Voldemorta, gdy rzucił zaklęciem w Harry’ego. W tamtej chwili prawdopodobnie bardziej bała się tego uśmiechu, niż faktu, że Harry mógł zginąć. Ale przeżył, w dodatku pokonał mężczyznę, który odebrał mu prawo do prawdziwej rodziny, odebrał mu rodziców i możliwość szczęścia. Całą noc rzucała się po łóżku, kręciła się, zaciskała dłonie i płakała. Być może eliksir zadziałał w jej przypadku z opóźnieniem, bo dopiero po dwóch godzinach usnęła spokojnie, wtulając się w Severusa. Mężczyzna wtulał się w nią mocno, obejmował ją ciasno w pasie i przytulał twarz do jej piersi.
Gdyby ktoś w tej chwili wszedł do sypialni Mistrza Elikisrów, prawdopodobnie wyszedłby stamtąd w ciężkim szoku. Przez dziesięć miesięcy nikt nie zauważył tego, co wytworzyło się między Hermioną Granger, uczennicą ostatniej klasy, a Severusem Snape’m, Mistrzem Eliksirów, Śmierciożercą, szpiegiem doskonałym i nauczycielem Hermiony, w dodatku takim, który wręcz nienawidził Gryfonów.
Mruknęła przez sen i przytuliła się mocniej do niego, przylegając niemal całym ciałem, do chudego ciała Severusa. Włosy przysłoniły jej twarz, drażniąc jej ranę i łaskocząc jej mały, zgrabny nosek. Kiedy eliksir zadziałał, przestała się męczyć tym snem, żadne bolesne wydarzenia nie raniły jej wrażliwej duszy i umysłu, nic więcej jej nie bolało.

***

Kiedy przebudziła się po ponad dwunastu godzinach snu, czuła gorący oddech na swoim dekolcie i szyi, oraz dużą, męską dłoń na jej biodrze. Ledwo przytomnie spojrzała na mężczyznę i uśmiechnęła się delikatnie. Wciąż spał, był spokojny, co nie zdarzyło się od bardzo wielu lat. Pogładziła jego policzek, opuszkami palców przejechała po wystających kościach policzkowych, zaciśniętej szczęce i długim, haczykowatym nosie, kciukiem pogładziła linię brwi i założyła kosmyk mokrych włosów za ucho, odkrywając tym samym jedną z wielu blizn, jakie miał na ciele. Jedna była na uchu i po lewej stronie karku, zdecydowanie wyglądała jak spora oparzelina. Palcami przesunęła po całej bliźnie i pogładziła jego plecy, pochylając się lekko i całując go w policzek. Mruknął przez sen i pogładził jej biodro, uśmiechnęła się więc delikatnie i ponownie w niego wtuliła, całując jego obojczyk. Oboje przykryci byli kołdrą, której poszewka była z jedwabiu i miała, jak należało się tego spodziewać po Severusie, kolor intensywnej czerni. Położyła dłoń na jego ramieniu i powróciła do wędrówki dłońmi po jego ciele, delikatnie zataczając kółka wokół wielu blizn. Pogładziła jego plecy i klatkę piersiową, dotknęła brzucha i podbrzusza, przejechała po kości biodrowej i biodrze, opuszkami palców zahaczając o jego pośladki i pogładziła jego udo. Severus raczej nie zasypiał ubrany, jeśli pominąć te kilka momentów, w których po prostu usypiał na stojąco, niezdolny by się rozebrać. Uśmiechała się, widząc jak powoli się budzi, jego dłoń gładziła jej biodro, zsunęła się na pośladki i zaczęła gładzić wyżej, pełzając po plecach, wzdłuż linii kręgosłupa… Przymknęła oczy, cicho wzdychając. Gładził jej kark i lekko masował potylicę, drugą dłoń położył na jej piersi i powoli zaczął ją masować. Cichy jęk wyrwał jej się z głębi gardła, co mężczyzna przyjął z pomrukiem i lekkim uśmiechem. Ustami dotknął jej gładkiej szyi, lekko ją przygryzając. Słyszał przyspieszony oddech brunetki i wpatrywał się w nią oczami czarnymi jak węgiel, pełnymi pożądania do niej. Wciąż miała jednak zamknięte oczy, więc po chwili, najzwyczajniej w świecie przerwał pieszczoty. Jęknęła z oburzeniem i spojrzała na niego. Uśmiechnęła się, widząc te oczy i to spojrzenie pełne pasji, pożądania i namiętności. Pochyliła się i pocałowała go, a mężczyzna oddał pocałunek z jeszcze większą siłą. Naparł na jej miękkie, gorące wargi, obejmując ją mocno w pasie. Mruknęła, gdy językiem przejechał po jej wargach, rozsunęła usta, tym samym zapraszając jego język do wspólnej zabawy. Jedną rękę wsunął w jej włosy i zacisnął dłoń w pięść, całował ją coraz namiętniej, drugą dłonią starając się ją rozebrać. Nie bawił się w rozpinanie guzików – po prostu rozerwał to, co nie dało się rozpiąć. Odrzucił jej szkolną szatę i białą koszulę, długimi, zimnymi palcami gładząc jej blade ciało. Szybko rozpiął jej spódniczkę i zsunął z niej. Na chwilę oderwał się od dziewczyny i spojrzał z podziwem na jej ciało, mimo wielu bitewnych siniaków, paru blizn i rozcięć była na swój sposób piękna. Nie najładniejsza czy najpiękniejsza, ale po prostu dla niego idealna. Uśmiechnął się, widząc jej rozanieloną minę i rozpiął biały stanik, bez problemu uwalniając jej biust. Nie spieszył się z niczym, co bardzo często doprowadzało ją do szału. Leżała teraz na plecach na jego łóżku, a on zawisł nad nią, wciąż wpatrując się w jej orzechowe oczy, lekko zamglone z ogarniającego ją podniecenia. Złapał ją za podbródek, gdy była już zupełnie naga i zmusił ją do spojrzenia w swoje oczy. Widział w nich wszystko to, co chciał zobaczyć – pożądanie, miłość, oddanie i uległość wobec niego. Severus niejednokrotnie zastanawiał się, jakim cudem taka dziewczyna mogła go pokochać, w dodatku tak silną i niewinną miłością. Jego! Szczególnie teraz, kiedy wiedziała jaki był, co robił podczas pierwszej wojny, co robił w czasie ostatniej wojny i przed nimi, co działo się przez całe lata jego bycia wśród Śmierciożerców. A jednak chciała go, ze wszystkimi jego wadami, niemal z brakiem zalet, brzydkiego i ironicznego, sarkastycznego i sadystycznego, na widok którego wszystkie pierwszaki miały koszmary, a uczniowie wyższych klas ciągle na niego przeklinali i pomstowali, a jednak ona go uwielbiała, w jej oczach były tyle oddania i uwielbienia, że mogło zemdlić każdego. Każdego, tylko nie jego. Trzymając ją za podbródek, pocałował ją namiętnie, zimną dłonią dotykając jej ud. Jęknęła z rozkoszy. Była taka drobna i wrażliwa, delikatna. Tak łatwo było ją zranić, chociaż jednym słowem, gestem, ruchem, czymkolwiek. Patrzył na jej twarz, na czerwone policzki, skołtunione, brązowe włosy, przymknięte powieki i długie rzęsy, mały nosek i zadrapanie na policzku. Puścił jej podbródek i pogładził krągłe biodra.
Usłyszała ciche warknięcie gdzieś w okolicach jej brzucha i pełno inwektyw, których nie szło powtórzyć. Otworzyła oczy i spojrzała na niego, ale już-już się odsunął, sięgnął po swój ręcznik i owinął go wokół bioder tak, jakby dopiero wyszedł spod prysznica. Nie wiedziała w pierwszej chwili, co go tak rozzłościło, ale po chwili usłyszała pukanie do drzwi. Sięgnęła po swoje ubrania i różdżkę, szybko zakładając na siebie rzeczy. W tym samym czasie Severus ruszył do drzwi, a ona rzuciła na siebie zaklęcie kameleona, by nikt nieproszony jej nie widział. Oparła się o ścianę przy drzwiach łazienki i w napięciu czekała aż mężczyzna do niej wróci. Policzki jej pulsowały, serce biło jak oszalałe, a oddech wciąż trochę był przyspieszony. Nawet nie sądziła, że kiedykolwiek Severus Snape mógłby tak na nią działać.
- Czego chcesz, Lupin? – usłyszała ciche warknięcie i znowu miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Lupin? Spodziewałaby się każdego, tylko nie jego. Prędzej McGonagall przyszłaby dowiedzieć się co z nim po wojnie. Ale Lupin? Przecież oni ledwo się tolerowali!
- Szukam Hermiony, nikt jej nie widział, odkąd Lucjusz Malfoy i Greyback ją zaatakowali – to drugie nazwisko zostało wymienione z nienawiścią, a dziewczyna wiedziała dlaczego i wcale mu się nie dziwiła. To właśnie ten Śmierciożerca zaatakował go, gdy był dzieckiem. Zaatakował i zaraził likantropią. Hermiona głośniej wciągnęła powietrze, czekając na odpowiedź Severusa.
- Skąd mam wiedzieć, gdzie podziała się Granger? Nie jestem jej ojcem, jakbyś tego nie zauważył i nie zamierzam jej pilnować – skłamał bez mrugnięcia okiem, chociaż Hermiona wiedziała, że w czasie bitwy, mimo iż próbował tego nie okazywać, to starał się ją ochraniać, nawet z daleka. – Może panna Wiem-To-Wszystko Granger siedzi, jak zwykle zresztą, w bibliotece i zakuwa do OWUTEMÓW, nie myśląc o tym, że ktoś się martwi? – w ostatnie słowo włożył tyle jadu i nienawiści, że Lupin cofnął się na krok. Severus w półuśmiechu obnażył zęby.
- Przeszukaliśmy całą szkołę, włącznie z biblioteką, pokojami wspólnymi i Zakazanym Lasem, a Pokój Życzeń jak zawsze jest otwarty, więc… - martwił się. Remus Lupin był zmartwiony, bo nie miał pojęcia co dzieje się z najlepszą uczennicą w szkole. Gdzie zniknęła? Może w ogólnym zgiełku wojny nikt nie zauważył jak została zabita? Jak ktoś ją porwał? Przełknął głośniej ślinę, patrząc na Severusa. Niedowierzał, że mężczyzna nawet nie okazał chociażby delikatnego zmartwienia na wieść, że ktoś zaginął.
- I co? Pomyślałeś, że pewnie Granger chciała spędzić ten czas po wojnie razem ze mną? W lochach? W dodatku… w mojej sypialni? – Remus tego nie usłyszał, ale Hermiona zdecydowanie wyczuła tą nutkę rozbawienia w głosie Mistrza Eliksirów. Nawet po zakończeniu wojny nie zdjął maski szpiega doskonałego. Zobaczył, jak na policzkach Remusa pojawia się nikły rumieniec, widoczny mimo sporego, kilkudniowego zarostu. – Nie myśl za dużo, bo wciąż ci się to nie udaje. Za cztery dni zgłoś się po Wywar Tojadowy. Dowidzenia, Lupin – nie czekał na reakcję, po prostu zamknął wilkołakowi drzwi przed nosem i ponownie naniósł zabezpieczenia na wejście do swoich prywatnych komnat. Wrócił do sypialni i rozejrzał się, wyraźnie zirytowany. Zachichotała cicho.
- Granger, ściągnij to zaklęcie kameleona, bo nie wiem gdzie mam cię szukać – warknął poirytowany, a ona znowu się zaśmiała. Machnęła różdżką i znowu była widoczna dla niego. Teraz opierała się o drzwi łazienki i delikatnie się uśmiechała. Rzuciła swoją różdżkę na łóżko i zdjęła zakurzoną i zakrwawioną szatę, zrzucając ją na ziemię. Z tym delikatnym uśmiechem uważnie obserwowała reakcję mężczyzny, na jej kolejne ruchy i z przyjemnością usłyszała ciche warknięcie.
- Znowu powróciliśmy do panny Granger i pana profesora, Severusie? – zapytała z delikatnym uśmiechem. Miała podwiniętą spódniczkę, białą koszulę rozerwaną w kilku miejscach i rozpięte pierwsze cztery guziki. – Muszę się wykąpać, pomożesz mi z tymi resztkami szkła, które mam we włosach? – zapytała, jakby nigdy nic. Skinął głową nieznacznie i podszedł do niej. Złapał ją lekko za ramię, otworzył drzwi do łazienki i wepchnął ją do środka. Mruknęła cicho, a kiedy puścił ją, poranionymi dłońmi zaczęła rozpinać resztę guzików, jakie jej zostały, a było ich niewiele. Pozostałe zostały brutalnie zerwane, nim Remus im przerwał. Uśmiechnęła się na samą myśl i zdjęła resztę ubrań, wchodząc pod prysznic. Spojrzała na mężczyznę, ale nie odezwała się słowem. Odkręciła letnią wodę i przymknęła oczy, odwracając się do niego plecami. Podszedł do niej i objął ją lekko w pasie jedną ręką, drugą próbował wybrać resztę szkła i kamyczków z gęstych włosów dziewczyny, mrucząc przy okazji o tym, jakie to okropne włosy miała jego oblubienica. Nie potrafiła powstrzymać cichego chichotu.
- Cicho bądź – warknął cicho, co jeszcze bardziej ją rozśmieszyło. Słyszała uderzenie szkła i kamyczków o szklane naczynie, do którego Severus wrzucał wszystko, co wyciągnął z jej włosów. Ostatni kamyczek upadł, roztrzaskując większy kawałek szkła, a mężczyzna obrócił ją przodem do siebie i oparł o ścianę. Mruknęła, piekła ją rana na policzku, ale chłodne dłonie mężczyzny na jej ciele i gorący oddech na jej szyi doskonale odwracały uwagę od bólu. Odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp do swojej szyi, lekko wygięła się w łuk, gdy zacisnął dłoń na jej krągłej piersi. Cichy jęk wyrwał się z jej gardła, oparła dłoń Ne jego ramieniu, drugą obejmując go w pasie, przyciągając do siebie. Całował jej szyję i dekolt, sunął wyżej, podgryzając jej delikatną, kobiecą skórę, chłodnymi, twardymi wargami naparł na jej miękkie i pełne usta, co przyjęła z cichym pomrukiem. Ich ciała jak zwykle idealnie zgrały się w tańcu namiętności, pełnym pasji i pożądania. W chwilach takich, jak ta, dla Hermiony całym światem był nie kto inny, jak Severus. Nie liczyło się nic poza nim, jego ciałem, dotykiem, pocałunkiem, jego bliskością, pomrukiem i warknięciami. Był jej, w każdym tego słowa znaczeniu, a ona była jego tak, jak jeszcze nigdy wcześniej żadna kobieta. Wplótł jedną dłoń w jej gęste, brązowe włosy i zacisnął pięść, całując ją namiętnie. Miała przyspieszony oddech, cicho pomrukiwała i odwzajemniała jego pocałunki, chłód ściany i letnia woda, spływająca po ich ciałach przyjemnie drażniła jej nabrzmiałe od podniecenia ciało. Usłyszała warknięcie w okolicach szyi, mężczyzna zacisnął długie palce lewej dłoni na jej krągłym udzie, drugą zaciskając na jej piersi. Jęknęła i lekko się wygięła, wypychając biodra do przodu. Mocniej przyparł ją do ściany i jęknął.
- Severus… - wymamrotała cicho, kiedy powoli się uspokoiła. Uprzednio zaciskała dłonie na jego plecach, teraz powoli poluzowała zaciśnięte pięści.
- Hmm? – mruknął w jej dekolt, powoli się uspokajając. Lekko zadrżała i uśmiechnęła się, przymykając oczy. Pogłaskała go po mokrych włosach.
- Nic – szepnęła cicho, rozkoszując się jego bliskością. Mało kiedy mogła wyczuć jego spokój, przytulać się do w pełni rozluźnionego ciała prawie czterdziestoletniego mężczyzny. Zawsze był spięty, dokładny w każdym calu, czasami agresywny i bardzo drażliwy. Tylko przy niej w końcu pokazywał swoją prawdziwą twarz.
Wiedziała też, że przed nimi jeszcze długa droga do prawdziwego szczęścia. Czekają ich kłótnie i wyrzeczenia, chwile radości i chwile zwątpienia. Czeka ich starcie twarzą w twarz z rodzicami Hermiony, których dziewczyna najpierw musiała odnaleźć. O ile jeszcze żyli. Czekało ich również starcie z przyjaciółmi wciąż osiemnastoletniej czarownicy – wiedziała, że zarówno Harry i Ron, jak i Ginny nie będą zbytnio zadowoleni z obiektu jej uczuć i o ile była pewna, że Ginny szybko zaakceptuje jej decyzję, o tyle zastanawiała się, czy pozostała dwójka kiedykolwiek w życiu będzie w stanie chociaż tolerować jej mężczyznę. Westchnęła cicho i dopiero po chwili zwróciła uwagę, że mężczyzna dokładnie jej się przygląda, prawdopodobnie od pewnego czasu, a ona nieświadomie gładziła jego kark. Spojrzała w te ciemne oczy, pełne żywego zainteresowania jej myślami.
- Myślę o tym, jak to wszystko będzie teraz wyglądać – odpowiedziała na jego nieme pytanie. Skinął głową i powoli się od niej odsunął. Mokrą dłonią pogładził jej policzek, przejechał wzdłuż rany i znowu spojrzał na jej twarz. Orzechowe oczy wpatrywały się w niego z uwielbieniem i bezgraniczną ufnością. Pokręcił głową.
- Nie krzyw się, Severusie. I nie, nie lecz tego – odpowiedziała na kolejne pytanie, którego nie zadał. Przytuliła policzek do jego dużej, męskiej dłoni z długimi, ale kościstymi palcami. Uśmiechnęła się, widząc jego minę. Wciąż nie potrafił przyzwyczaić się do tego, że ona jest jego i w pełni go akceptuje, mimo tak wielu kłótni. Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Woda leciała zimna, a ona już trochę zmarzła. Oparł się plecami o drugą ścianę i przepuścił ją by wyszła spod prysznica. Sięgnęła po ręcznik i spojrzała w lustro, gdy Snape stanął tuż za nią. Uśmiechnęła się.
- Czy ty wciąż musisz się uśmiechać? – spytał, wracając do swojego zrzędliwego tonu, co wywołało jeszcze większy uśmiech na jej twarzy.
- Muszę, ktoś z naszej dwójki będzie musiał nauczyć nasze dzieci uśmiechu – powiedziała, nawet nie zastanawiając się nad tym, co mówi.
- Zamierzasz mieć dzieci? Ze mną? – spytał zszokowanym tonem, aż zachichotała i splotła palce ich dłoni.
- Nie teraz, ale za kilka lat… Czemu nie. Kilku gryfonów z nazwiskiem Snape… - warknął, a ona wyszczerzyła zęby w pięknym uśmiechu.
- Żadnych Gryfonów w rodzinie – warknął, ale widząc jej odbicie w lustrze w porę się zreflektował – Dobra, z wyjątkiem ciebie – burknął, patrząc na nią. Uśmiechnęła się i  przytuliła do niego. Zamknęła oczy, a w jej wyobraźni pojawił się wyjątkowo słodki obraz. Ich. Jej, jego i dzieci. Mruknęła cicho, a on tylko pokręcił głową. Nie musiał używać leglimencji, by wiedzieć o czym właśnie pomyślała. I o ile starał się nie myśleć, że skazuje nastolatkę na odrzucenie przez społeczeństwo, o tyle nie potrafił skazać niewinnych, zupełnie niewinnych dzieci, jakie mogły się urodzić. Bezwiednie zacisnął dłoń, aż syknęła, bo zapomniał o tym, że mieli splecione palce.
- Nie, żadnych ponurych myśli, Severusie – westchnęła cicho.
Spojrzał na nią ponuro, ale nic nie odpowiedział. Puścił jej dłoń i założył ręce na piersi, patrząc na Hermionę. Obiecywał sobie, że kiedy w końcu zabiją Czarnego Pana, będzie mógł być chociaż trochę szczęśliwszy, że będzie mógł mieć rodzinę, której nie miał nigdy wcześniej. Szczęśliwą rodzinę. Patrzył na nią, a w jego głowie układał się kolejny plan, uśmiechnął się do siebie. Znała ten uśmiech i nie wiedziała, czego można się po nim spodziewać. Zazwyczaj był to uśmiech typowego sadystycznego Mistrza Eliksirów. Uśmiech, jakim obdarzał wszystkich uczniów na swoich lekcjach – tak zwany półuśmiech, w którym sugestywnie obnażał zęby. Prawdopodobnie, gdyby uśmiechnął się w szkole, do uczniów tak, jak uśmiechał się do Hermiony w chwilach, gdy byli sam na sam, można by było się spodziewać wielu przestraszonych i zapłakanych uczniów, którzy baliby się spojrzeć na niego. Pogładziła jego policzek, nie pytając o nic.
- Głodna jestem – powiedziała po chwili, tym samym sprowadzając go na ziemię. Spojrzał na nią uważniej i przyznał, że sam mógłby coś zjeść, bo przecież nie jedli nic od prawie czterdziestu ośmiu godzin. Ubrał swoje czarne, nieśmiertelne szaty i przywołał Skrzata Domowego. Hermiona transmutowała swoje uprzednio zniszczone szaty w coś, co nadawało się do chodzenia, nie było wyzywające i nie było brudne. Ubrała się, miała teraz czarne spodnie, biały podkoszulek i czarną szatę szkolną. Usiadła w drugim pokoju na jednym z foteli i uśmiechnęła się. Severus był perfekcjonistą, musiał mieć wszędzie porządek, nie znosił żadnego bałaganu i sprzeciwu, a to jej się bardzo podobało. Po chwili na stoliku pojawiło się kilka talerzy pełnych jedzenia, dzbanek z herbatą i dwie duże szklanki. Spojrzała na Severusa, który ponownie przypominał Mistrza Eliksirów, profesora Snape’a. Wiedziała, że to, co wyprawiali przez ostatni rok zakrawało na szczyt perwersji – uczennica i nauczyciel! Sięgnęła po jeden z dyniowych pasztecików, obserwując jak jej mężczyzna nalewa herbatę do obu szklanek. Zaburczało jej w brzuchu tak głośno, że aż się zarumieniła ze wstydu. Nie sądziła wcześniej, że może być tak bardzo głodna.
Ponuro spojrzała na swój obiekt westchnień. Mężczyzna po prostu zgiął się w pół i zaczął się śmiać, tak, jak nigdy wcześniej. Śmiał się z niej! Z oburzenia aż brakło jej słów. Zresztą, była głodna, wolała zjeść jak najwięcej, żeby sytuacja sprzed chwili się nie powtórzyła. Kiedy przestał się śmiać, w kącikach czarnych oczu miał łzy ze śmiechu. Zaciekawiło ją to, bo przecież nigdy nie płakał. Nigdy nie uronił nawet jednej małej łzy. Nigdy, poza jedną z chwil. W milczeniu jedli jeszcze przez jakiś czas. Połknęła ostatni pasztecik i wzięła kubek w dłonie, znowu rozmyślając. Spojrzała na niego, gdy wypiła pół herbaty i zauważyła, że badawczo jej się przygląda.
- Granger… - zaczął powoli, a ona nawet nie zwróciła uwagi, że mówi do niej po nazwisku, przyzwyczaiła się do tego.
- hm? – mruknęła, spoglądając na niego. Uśmiechnęła się delikatnie, bo kiedy Severus się nie złościł, miał bardzo delikatne rysy twarzy.
- Hermiono Granger, wyjdź za mnie – spojrzała na niego, otwierając usta w zaskoczeniu, kubek wypadł jej z dłoni, rozbijając się na kafelkach. Rozlała resztę herbaty, wpatrując się w Mistrza Eliksirów. Czy on właśnie jej się oświadczył?!
 

Początek.

Sevmione. To akurat jest mój pierwszy FF dotyczący tego pairingu. Długo nie potrafiłam się zdecydować, czy wrzucić go tutaj, czy może zostawić dla siebie, jednak postanowiłam, po namowach pewnych osób, zdecydowałam się dodawać go tutaj. Błędów nie powinno być - ortograficznych nie robię, mogą być za to interpunkcyjne. 
Cała akcja dzieje się po zakończeniu szóstej klasy, już po śmierci Dumbledore'a. Harry, Ron i Hermiona zostają w szkole, jak przystało na dobrych uczniów, Severus wraca na swoje stanowisko Mistrza Eliksirów, Hermiona zaczyna mu pomagać, chociaż nie jest przekonana czy da radę. Harry poszukuje horkruksów, Voldemort wciąż nie przejął szkoły - wszystko tutaj jest takie, jak do czasu szóstej części. Jakby siódma się w ogóle nie wydarzyła. Nie ma miłości Severusa do Lily Evans-Potter, raczej niewiele będzie o niej wspomniane. Nie będzie również bezgranicznej przyjaźni Rona i Harry'ego do Severusa. Oni się nienawidzą i tak już zostanie. 
Nie chcę też zbytniej słodyczy, bo nie sądzę, by związek Severusa i Hermiony mógłby być słodki i ociekający lukrem. Te postacie nie nadają się do tego, po prostu i z zasady. Co mi z moich planów wyjdzie, to zobaczymy w praniu. Nie sądzę też, by udało mi się bardzo często dodawać notki - póki co mam pierwsze trzy, z czego drugą dopiero będę przerabiać. Jak to wszystko wyjdzie, zobaczymy później ;). Proszę o wyrozumiałość.