Przepraszam za opóźnienie, ale nic nie mogłam na nie poradzić - czekałam na zbetowany tekst, na który jednak się i tak nie doczekałam. Tekst może zawierać błędy stylistyczne i literówki, za co bardzo bardzo bardzo mocno przepraszam. Mam nadzieję, że jednak da się to przeczytać.
Rozdział dedykowany Angelice, za to, że tak mnie ciągle męczy z tym tekstem i cały czas powtarza, że nie może się doczekać kolejnego rozdziału. Lika, to dla mnie wiele, dziękuję i mam nadzieję, że nie zawiodłam twoich oczekiwań.
Akcja JESZCZE się nie rozwija.
3.
Reakcja Harry’ego i
Rona była dokładnie taka, jak Hermiona sobie wyobrażała. Wściekli pomstowali na
Mistrza Eliksirów i zastanawiali się dlaczego McGonagall na nowo go przyjęła.
Jak mogła po tym wszystkim, co wydarzyło się w zeszłym roku? Czy ona upadła na
głowę? Hermiona nie reagowała na ich wzburzenie, tylko grzecznie oklaskiwała
nowych uczniów Hogwartu. Tym razem to profesor Flitwick wyczytywał nazwiska uczniów
i nakładał im Tiarę Przydziału na głowy. Było ich znacznie mniej niż do tej
pory, większości po prostu rodzice nie pozwolili rozpocząć nauki. To były
ciężkie czasy, wszyscy o tym wiedzieli.
Po przydziale uczniów
rozpoczęła się kolacja. Harry i Ron wciąż pomstowali na Mistrza Eliksirów, ale
panna Granger wciąż starała się nie reagować na nich, więc zabrała się za
kolację. Od rana pracowała nad eliksirami, więc od śniadania nie miała nawet
czasu na chociaż drobną przekąskę.
- Jak ona może
pozwolić, żeby ten… - Hermiona spojrzała groźnie na Rona, zanim zdążył
dokończyć swoje zdanie, więc chłopak zrezygnował z przekleństwa. – żeby ten
nietoperz spędzał z tobą całe weekendy i wieczory. Sam na sam! Przecież to
morderca, Hermiono! On może ci coś zrobić, podać truciznę…
- Ron, wiem, że nie
możecie mu wybaczyć śmierci Dumbledore’a, ale to nie zmienia faktu, że to była
kolejna rzecz z polecenia naszego byłego dyrektora, a my musimy to uszanować.
Nie, nie boję się, że coś może mi zrobić. Nie poda mi trucizny, bo mam mu
pomagać przez cały rok. Tak, wiem, że wszyscy teraz będą patrzeć mu na ręce,
czekając aż w końcu popełni jakiś drobny błąd. I wiem, że wy będziecie tymi,
którzy na ten błąd będą czekać najbardziej, mam rację? – spytała, a jej
przyjaciele pokiwali gorliwie głowami. Nie miała nawet siły się z nimi kłócić.
– On jest po naszej stronie, a ja wciąż mu ufam. Nie zmienię zdania tylko
dlatego, że jesteście do niego uprzedzeni – powiedziała i znowu wróciła do
jedzenia, nie mając ochoty na dalszą rozmowę. Harry i Ron próbowali jeszcze coś
powiedzieć, ale już ich w ogóle nie słuchała.
Orzechowymi oczami
rozejrzała się po Wielkiej Sali, uśmiechając się do znajomych, przyglądając
różnym uczniom i szukając nowych twarz. Na dłużej jej spojrzenie zatrzymało się
na Draco Malfoy’u, chłopak wydawał się być mniej pewny siebie, niż rok temu,
jakby był wystraszony, może nawet chory. Przez moment zastanowiła się, czy może
to ma jakiś związek z wydarzeniami z czerwca. Wychudł i był jeszcze bardziej
blady, oczy były bez emocji, cera jakby zszarzała. Obok niego, jak zawsze,
siedzieli jego odwieczni goryle – Crabbe i Goyle, którzy opychali się
jedzeniem, jakby nie jedli od kilku miesięcy. Pokręciła głową, obserwując dalej
ludzi przy stole Ślizgonów. Pansy Parkinson wciąż siedziała, wpatrując się z
Dracona jak w ósmy cud świata. Hermiona pokręciła głową i spojrzała na stół
nauczycielski.
Minerwa McGonagall
siedziała na miejscu dyrektora szkoły i rozmawiała z nauczycielką zielarstwa.
Gryfonka zauważyła, że przy stole nauczycielskim pojawiło się kilku nowych
nauczycieli, w końcu zwolniło się miejsce nauczyciela transmutacji, obrony
przed czarną magią i mugoloznastwa. Każdemu z nich dokładnie się przyjrzała.
Nowa nauczycielka mugoloznastwa mogła być niedługo po skończeniu szkoły, jednak
albo była siedem lat starsza od Hermiony, albo chodziła do innej szkoły.
Zdecydowanie wyróżniała się w towarzystwie reszty nauczycieli – miała bardzo
jasną karnację i długie, ciemno rude, kręcone włosy. Duże, zielone oczy i
bardzo długie rzęsy. Była ładna i przykuwała uwagę zarówno uczniów, jak i
reszty nauczycieli. Gryfonka z żalem zauważyła, że jest to jedna z
najładniejszych kobiet, jakie kiedykolwiek widziała na oczy, a przecież
większość wakacji spędziła w Norze wraz z pół wilą, Fleur Delacour, dziewczyną
tak piękną, że aż żal serce ściskał. Jeszcze raz obrzuciła nową nauczycielkę
ponurym spojrzeniem i postanowiła przyjrzeć się pozostałej dwójce nowych
nauczycieli.
Na miejscu, który
zazwyczaj zajmował nowy nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, siedział wysoki,
postawny mężczyzna. Miał on około czterdziestu lat, brązowe włosy i małe,
niebieskie oczy. Nie był zbytnio urodziwy, nawet nie miał wysportowanej
sylwetki. Miał jednak w oczach jakiś błysk, który mówił Hermionie, że lekcje z
nim mogą być całkiem ciekawe. Jedząc kolacje rozmawiał z Rubeusem Hagridem,
który siedział po jego lewej stronie, na specjalnie wzmocnionym krześle. Pół
olbrzym zauważył spojrzenie Hermiony i pomachał do niej. Uśmiechnęła się i
lekko odmachała, patrząc dalej po nauczycielach.
Na swoim stałym
miejscu siedział Mistrz Eliksirów. Nie rozmawiał z nikim, tylko dosyć badawczo
przyglądał się Gryfonce. Widząc jego intensywne spojrzenie speszyła się, lekko
rumieniąc i od razu uciekła spojrzeniem na drugi koniec stołu nauczycielskiego.
Dopiero teraz zauważyła nową nauczycielkę transmutacji. Widziała ją już kilka
razy, jednak nie potrafiła przypomnieć sobie gdzie. Kim ona była? Hermiona nie
potrafiła powstrzymać się przed ponownym spojrzeniem na swojego nauczyciela
eliksirów. Rozmawiał niechętnie z nauczycielką numerologii. Brunetka odetchnęła
z ulgą, widząc, że tym razem mężczyzna nie wpatruje się w nią. Jej radość była
jednak zdecydowanie przedwczesna, bo w chwili, w której ona przyglądała się
lewemu profilowi mężczyzny, on niespodziewanie odwrócił się i spojrzał jej
prosto w oczy. Ciemne tęczówki zlewały się ze źrenicami w jedność. Jego
spojrzenie było takie samo, jak wcześniej, badawcze. Jakby Severus zastanawiał
się, dlaczego Gryfonka z takim zainteresowaniem wpatruje się w niego.
Odwróciła wzrok.
Severus uśmiechnął
się drwiąco, widząc jej czerwone rumieńce.
Stchórzyła. Nie była
w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego ze swoim nauczycielem. Ze złością
pomyślała, że w tej chwili w żaden sposób nie przypomina Gryfona. Gdzie jej
odwaga? Przecież to nic trudnego patrzeć drugiemu człowiekowi w oczy. Pod
warunkiem, że tym człowiekiem nie jest Severus Snape we własnej osobie.
Hermiona westchnęła i spojrzała na przyjaciół.
Ronald jak zawsze opychał się
jedzeniem, plując dookoła pieczonymi ziemniakami, kawałkami kurczaka i
groszkiem. Jak on mógł tyle jeść i jeszcze wydawać jakiekolwiek dźwięki. To
było obrzydliwe. Granger pokręciła głową i spojrzała na drugiego przyjaciela.
Harry przypatrywał się Ginny tęsknym wzrokiem. Zerwał z nią, bo uważał, że tak
będzie dla niej lepiej. Że będzie bezpieczna. Smętnie mieszał widelcem w swoim
talerzu, próbując nadziać kilka kulek zielonego groszku. Zauważył spojrzenie
przyjaciółki i uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech i spojrzała na
Ginny Weasley. Dziewczyna rozmawiała z Neville’m, widelcem atakując kawałki
kurczaka. Wciąż nie potrafiła pogodzić się z tym, że jej ukochany musiał być
takim cholernym bohaterem. Po co? Dlaczego nie widział tego, że ona wcale się
nie boi? Chciała podczas ostatniego starcia stanąć u boku swojego chłopaka,
wiedząc, że ten rok spędzili razem, tak, jak należało.
Chciała być pewna, że
jeśli pójdzie coś nie tak, ona nie będzie żałowała, że nie spędziła tego roku
sama. Oczywistym był fakt, że Ginewra bała się o chłopaka i jego ostateczne
starcie z Lordem Voldemortem. Bała się, że może coś pójść nie tak i świat do
końca życia będzie spowity ciemnością. Mrokiem. Co stanie się, jeśli Wybraniec
przegra?
Hermiona poczuła
bolesny ucisk w żołądku.
Same domysły,
miesiące niepewności, tygodnie strachu, dni pełne bólu. Od tego jednego dnia
zależało życie milionów ludzi, czarodziejów i mugoli, dzieci i dorosłych.
Musieli zniszczyć jeszcze wiele horkruksów, a przecież nawet nie wiedzieli,
gdzie zostały one ukryte i jak wyglądają. Czy dadzą radę? Voldemort atakował
najczęściej pod koniec roku szkolnego, więc mieli około dziewięć, może dziesięć
miesięcy na przygotowanie wszystkiego.
Kilka miesięcy, w
ciągu których mogło się wszystko zmienić.
Pogrążona w
rozmyślaniach, nawet nie zauważyła, kiedy nowa pani dyrektor powstała i zaczęła
przemowę. Dopiero kiedy Dean, siedzący obok pani prefekt, szturchnął ją w
ramię, Hermiona zauważyła przemawiającą dyrektorkę. Jak dużo z tej przemowy
przegapiła?
- … Chciałabym
również przedstawić wam troje nowych nauczycieli. Mam nadzieję, że zostaną oni
przez was dobrze przyjęci i nie będzie żadnych skarg na zachowanie – Hermiona
uśmiechnęła się delikatnie, gdy kobieta spojrzała na ich trójkę. Aż tak źli
przecież nie byli. A może byli? – Nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią
został profesor Anthony Basilotta – mężczyzna podniósł się, a na sali rozległy
się oklaski i damskie piski. Hermiona skrzywiła się z niesmakiem, ale grzecznie
zaklaskała, by w ten sposób przywitać nowego nauczyciela. Kiedy sala ucichła,
dyrektorka przemówiła ponownie: - Z przykrością zawiadamiam, że zwolniło się
także miejsce nauczyciela mugoloznastwa, jednak profesor Susan Williams z
chęcią zgodziła się objąć to stanowisko – kiedy kobieta wstała, kilku chłopców
z różnych domów powstało, aby powitać nauczycielkę owacjami na stojąco.
Dyrektorka odkaszlnęła i szybko przywołała ich do porządku.
- Widziałeś, jak ona
wygląda? – Hermiona usłyszała szept i spojrzała na Deana i Seamusa, którzy
rozmawiali między sobą, wpatrując się w nową nauczycielkę. Kobieta była
zjawiskowa, a dziewczyny wpatrywały się w nią ze złością.
- Widziałem. Żadna
dziewczyna w szkole jej nie dorówna wyglądem – Seamus spojrzał na Deana i
uśmiechnął się porozumiewawczo. Obaj się zaśmiali, a Hermiona dopiero teraz
zauważyła, że dyrektorka już zdążyła przedstawić ostatniego, nowego
nauczyciela. Teraz wszyscy grzecznie oklaskiwali nową nauczycielkę
transmutacji. Panna Granger westchnęła, nie wiedząc czemu jest taka
rozkojarzona.
Po raz pierwszy nie
słuchała na uczcie powitalnej.
Podarowała sobie
dalsze słuchanie dyrektorki, która wyjaśniła uczniom powrót dyrektora. Nawet
teraz, w szkole, większość uczniów krzyczało coś z niedowierzaniem. W końcu
prawie cała szkoła wiedziała, kto zamordował byłego dyrektora. A jednak Severus
Snape zdawał sobie nic z tego nie robić.
Spokojnie kończył
kolację.
Hermiona pokręciła
głową, zastanawiając się, jak można być tak spokojnym, gdy wszyscy dookoła
życzą mu śmierci i nienawidzą go z całego serca. A on tak po prostu je sobie
kolacje, jakby nic takiego się nie działo. Jakby był do tego wszystkiego
przyzwyczajony.
No jasne.
Przecież musiał być
do tego przyzwyczajony. Przez lata najbardziej znienawidzony nauczyciel,
śmierciożerca, szpieg, morderca… Miał przecież mnóstwo czasu, aby przyzwyczaić
się do takiej sytuacji i nic sobie z tego nie robić.
Hermiona Granger
miała pewność, że ona nie potrafiłaby tak spokojnie siedzieć, podczas gdy cała
szkoła życzyłaby sobie jej głowy, podanej na srebrnej tacy.
O Merlinie!
Spojrzała na Mistrza
Eliksirów z niedowierzaniem, ale on nawet nie zwrócił uwagi na pomstujących
uczniów. Dyrektorka uciszyła szybko swoich uczniów i zakończyła powitalną
ucztę. Prefekci zawołali pierwszorocznych do siebie i wszyscy powoli zaczęli
wychodzić z Wielkiej Sali. Hermiona nie została Prefektem Naczelnym, ale po raz
pierwszy nie przeszkadzało jej to, że nie jest w czymś najlepsza. Musiała w
końcu całą swoją uwagę w tym roku poświęcić na ważniejsze cele – horkruksy i
eliksiry. No właśnie, eliksiry. Nim wyszła z pomieszczenia, spojrzała w stronę
swojego Mistrza Eliksirów i zaskoczyło ją, kiedy go nie zauważyła. Nie było go
tam. Nie było go również nigdzie w pobliżu. Jak udało mu się stamtąd tak szybko
wyjść, w dodatku niezauważonym?
Chyba powinna
bardziej zacząć skupiać się na rzeczach, które są ważne, nie na mężczyźnie, o
którym jeszcze dwa miesiące wcześniej myślała, jak o najgorszym zwyrodnialcu,
którego również powinna spotkać śmierć.
- Ziemia do Hermiony!
– Ronald zamachał ręką przed twarzą dziewczyny. – O czym ty tak rozmyślasz całą
kolację? Wydawałaś się być nieobecna i wpatrywałaś się w stół nauczycielski,
jakby nie wiem co się stało.
- Myślałam o
OWUTEMACH – skłamała, bez zająknięcia. Wiedziała, że dzięki temu, Ron
przestanie ją o wszystko wypytywać i da jej spokój, którego potrzebowała.
Skrzywił się z
niechęcią.
- Hermiono! Jest
dopiero początek roku szkolnego, mamy cały rok do egzaminów, nie mów mi o nich
już teraz! – jęknął, patrząc na przyjaciółkę z niedowierzaniem.
- Powinieneś zacząć
już teraz myśleć o egzaminach. Pamiętaj, że w tym roku ponownie mamy zajęcia z
profesorem Snape’m i, jakbyś nie pamiętał, on nie chciał nikogo przyjmować, kto
nie miał Wybitnego na SUMach. O ile sobie dobrze przypominam, ty nie miałeś
Wybitnego. Co wtedy dostałeś? – zapytała, patrząc na niego. Ona nie musiała
martwić się o swoje eliksiry w tym roku. Skoro miała robić eliksiry wraz z
samym Mistrzem, to na pewno nie wygoni jej z zajęć z tego przedmiotu. O to była
spokojna.
Ron wymamrotał coś,
czego nie udało jej się zrozumieć.
- Możesz powtórzyć?
Mamroczesz pod nosem, a ja jestem zmęczona i nie chce mi się czytać z ruchu
warg, co chciałeś przekazać – powiedziała szybko. Była zniecierpliwiona i
jedyne o czym myślała w tej chwili, to jej wygodne łóżko w dormitorium. Ciepłe,
wygodne łóżko.
- Powyżej oczekiwań –
powtórzył głośniej, patrząc na nią spode łba.
- Właśnie. Obaj z
Harry’m nie jesteście w eliksirach najlepsi i gdyby nie fakt, że to Slughorn w
zeszłym roku uczył, wy nie mielibyście szans na bycie aurorem. W tym roku mamy
eliksiry ze Snape’m, a jak dobrze pamiętasz, to on nas nie lubi – wiedziała, że
Severus Snape nie zmieni zdania co do niej, tylko dlatego, że będzie mu pomagać
w tworzeniu eliksirów. W końcu dla niego była tylko Gryfonką, Panną
Wiem-To-Wszystko Granger. Nie lubił jej i nie sądziła, żeby kiedykolwiek to się
mogło zmienić.
- Nie jesteśmy wcale
tacy głupi, jakbyś nie zauważyła! – zawołał zły. Spojrzała na niego zdziwiona.
Czy kiedykolwiek powiedziała, że Harry i Ron są głupi? Nie przypominała sobie
tego.
- Ale Ron… Ja nigdy
nie twierdziłam, że jesteście głupi… - nerwowo potarła lewą skroń. Musiał
akurat teraz wdawać się z nią w dyskusję? Była zmęczona.
- Nie, ale zawsze
traktujesz nas jak gorszych. Tego nie potrafimy, tamtego nie… We wszystkim
uważasz się za najlepszą, a nawet na miotle nie potrafisz latać! – parsknął ze
złością. Zmarszczyła brwi, próbując ukryć, że jego słowa zabolały ją w
jakikolwiek sposób.
- Przykro mi,
Ronaldzie, że twoim wyznacznikiem mądrości jest umiejętność siedzenia okrakiem
na kiju od szczotki. Durny Quidditch i jego zasady. Faceci – prychnęła zła,
odwróciła się na pięcie i, nie czekając na reakcję przyjaciela, ruszyła w swoją
stronę.
Cholerny Quidditch!
Czy naprawdę on
musiał być wyznacznikiem wszystkiego?
Owszem, nauka latania
na miotle to było najgorsze doświadczenie w jej życiu. Jedyna rzecz, w której
nigdy nie będzie najlepsza. Zbawienna więc była wiadomość, że jest to
przedmiot, którego młody czarodziej uczy się tylko w pierwszej klasie. Później
wszystko zależało od jego umiejętności – albo dostawał się do drużyny Quidditch’a
i praktykował latanie na miotle, albo, tak jak Hermiona, mógł z ulgą raz na
zawsze porzucić to zajęcie i kojarzyć miotłę z czymś do zamiatania podłóg.
Coraz bardziej
utwierdzała się w przekonaniu, że jednak Ron nie jest chłopakiem dla niej. Za
duża różnica, czy mieli jakiekolwiek wspólne tematy? Nie łączyło ich nic, prócz
wieloletniej przyjaźni. Czasami wstydziła się tego, jak w zeszłym roku
zareagowała zazdrością na jego związek z Lavender. Przecież oboje byli siebie
warci. Ona wyraźnie zafascynowana nim i jego miłością do Quidditch’a, a on
dumny, że w końcu sam jest w centrum uwagi. ON, nie Harry. Bo przecież w
Hogwarcie każdy wiedział, że Ron Weasley chciałby, żeby w końcu o nim mówiono.
Nie lubi być przecież w cieniu swojego najlepszego przyjaciela.
Westchnęła i
pokręciła głową.
Coraz częściej
przyłapywała się na tym, że myśli o różnych głupstwach, o wielu niepotrzebnych
faktach, o których nie powinna już myśleć. Powinna się skupić na rzeczach
najważniejszych. Na eliksirach, horkruksach i OWUTEMACH. I na swojej
przyszłości, bo przecież wciąż nie wybrała co chciałaby robić w przyszłości.
Auror? To nie dla niej. Chciała być bardziej pomocna.
Może uzdrowiciel?
Magomedyk?
Było tyle różnych
zawodów, tak duży wybór, a ona wciąż nie potrafiła zdecydować co chciałaby
robić. Może coś związanego z eliksirami? Owszem, kiedyś o tym myślała, ale
teraz? Czy po całym roku z Mistrzem Eliksirów będzie mogła jeszcze spojrzeć na
kociołki i ingrediencje?
Z westchnięciem
weszła do dormitorium i z ulgą stwierdziła, że nie ma jej współlokatorek. Nie
miała dzisiaj ochoty z nikim więcej rozmawiać. Chciała się tylko wykąpać i
wygodnie ułożyć w ciepłym łóżku. Odpocząć, bo przecież jutro znowu miała
spędzić długie godziny w lochach. Podeszła do swojego kufra i wyciągnęła
potrzebne rzeczy. Zdjęła szkolną szatę, buty i podkolanówki, zrzuciła sweter i
odłożyła różdżkę. Pogłaskała Krzywołapa, który leżał zwinięty w nogach łóżka i
poszła do łazienki.
Gdy wyszła z łazienki,
czekała ją niespodzianka. Raczej nieprzyjemna, chociaż widząc ją, dziwnie się
poczuła. Na jej łóżku, na samym środku poduszki, leżał mały, zwinięty w rulon,
kawałek pergaminu. W pidżamie usiadła na łóżku i sięgnęła po rulonik. Rozwinęła
go i jęknęła w duchu.
„Lochy,
6 rano. Nie spóźnij się.
SS
PS.
Skończ się na mnie gapić!”
Przeczytała liścik
raz, drugi i trzeci. Za każdym razem, gdy czytała Post Scriptum, rumieniła się
jeszcze mocniej. Więc zauważył jej dzisiejsze spojrzenie? Merlinie, co on sobie
musiał o niej pomyśleć! Trudno, będzie musiała jutro wytłumaczyć wszystko
swojemu nauczycielowi. Problem polegał na tym, że jeszcze nigdy wcześniej nie
czuła się tak bardzo zażenowana. Cholera. Przecież mógł sobie pomyśleć, że
przez wakacje w jej umyśle wykiełkowało niezdrowe uczucie do jej nauczyciela.
Do niego, tego konkretnego.
Czy mógł pomyśleć, że
ona, Hermiona Granger, zakochała się w Mistrzu Eliksirów? Na samą myśl o tym w
żołądku czuła nieprzyjemny ucisk. Znowu zerknęła na te malutkie literki i
zgniotła kartkę, gdy usłyszała, że ktoś otwiera drzwi do dormitorium. Szybko
schowała się pod kołdrę, udając że śpi.
Cholera, cholera,
cholera.
Całą noc przespała z
listem Mistrza Eliksirów pod poduszką.
***
Od początku uczty
powitalnej Mistrz Eliksirów był zaintrygowany spojrzeniem jednej z uczennic.
Granger. Wpatrywała się w niego przez większą część uczty, ale za każdym razem,
gdy spojrzał w jej kierunku, ona rumieniła się i uciekała spojrzeniem w bok.
Severusa intrygowało to tym bardziej, że nigdy nic takiego nie miało związku z
jego osobą. Żadna dziewczyna nie rumieniła się i nie peszyła, patrząc na niego.
Owszem, uciekały spojrzeniem, ale tylko dlatego, że czuły do niego obrzydzenie
i niechęć. On sam nigdy im się nie dziwił.
Ciało pokryte
bliznami, ziemista i brzydka cera, zakrzywiony nos i te zęby! I włosy, z
których każdy uczeń w Hogwarcie się śmiał. Severus jednak, mimo swoich
zdolności w dziedzinie eliksirów, nie potrafił wynaleźć odpowiedniej mikstury,
by jego problem z włosami w końcu się skończył. Każda próba nie przynosiła
efektów, czasami było gorzej niż przed użyciem specyfiku.
Ze wszystkich cech
rodziców, Severus Snape musiał odziedziczyć te, które spokojnie mogły otrzymać
miano najgorszych – od beznadziejnych włosów, przez haczykowaty nos, aż po przyjemny
charakter. Jego matka w latach szkolnych w niczym nie przypominała ciemnowłosej
piękności, jaką stała się już po zakończeniu nauki w Hogwarcie. Severus jednak
po wielu latach nauki wciąż nie przypominał bożyszcza nastolatek. Wręcz każdą
kobietę od niego odrzucało. Dodatkowo miał charakter po ojcu. Był agresywnym
cholerykiem, bardzo szybko się denerwował i złościł, a to tym bardziej
odrzucało od niego kobiety.
Skończyło się na tym,
że mając 37 lat, Severus Snape nie miał dotąd żadnej partnerki.
Co więc skłoniło
pannę Granger do przypatrywania mu się w czasie uczty? Co chciała w nim
zobaczyć? Czym zostały podyktowane jej zamiary? Czy też widziała w nim
mordercę, jak cała reszta szkoły?
Prawdopodobnie.
Ale jednak rano, gdy
razem byli w jego pracowni, ani razu nie spojrzała na niego jak na coś, co nie
powinno istnieć, ani razu też nie wzdrygnęła się z obrzydzeniem, gdy
przypadkowo musnął dłonią jej dłoń, kiedy sięgał po jeden ze składników. O co
więc chodziło?
Nim wysłał krótką
notatkę do Gryfonki, zniszczył sporo pergaminów. To miało być krótkie, zwięzłe
i na temat. Miało zasiać w niej ziarnko niepewności, sprawić by ponownie się
zarumieniła tak, jak to było podczas uczty.
Nim wysłał wiadomość,
postanowił, że trochę podrażni się z Granger.
Tak, słowo „podrażni”
było zdecydowanie lepszym wyborem, niż stwierdzenie „pobawi się”. Drugie mogło
zabrzmieć zbyt dwuznacznie i trywialnie, a nie o to chodziło. A może o to? Za
późno, liścik zmienił właściciela, był już tam, dokąd miał zostać wysłany.
Był na łóżku Hermiony
Jean Granger.
***
W pierwszy dzień roku
szkolnego zawsze gorzej jest się zbudzić. Ciężko odzwyczaić się od wakacyjnych
przyzwyczajeń, wstawania w porze obiadu i wylegiwania się do późnego
popołudnia. Hermiona nie była wyjątkiem, jej też trudno było wstać z rana, iść
pod prysznic i szybko pobiec do lochów, na kolejne indywidualne zajęcia z
Mistrzem Eliksirów.
Biegła korytarzami
Hogwartu, ubrana w szkolne szaty i z różdżką za pazuchą. Dopiero w wejściu do
lochów zatrzymała się, żeby uspokoić przyspieszony oddech. Ruszyła spokojniej w
stronę sali, z nadzieją, że Mistrz Eliksirów jeszcze nie przyszedł.
Nadzieja umarła,
zanim zdążyła się narodzić.
- Spóźniona, minus 20
punktów od Gryffindoru – usłyszała, gdy tylko otworzyła drzwi do sali.
Westchnęła, ale nie próbowała się nawet kłócić. Co by to dał, gdyby próbowała
się wytłumaczyć? Pewnie odjąłby jej kolejne punkty.
Podeszła do swojego
stanowiska i spojrzała na mężczyznę. Na blacie stolika leżały porozkładane
pergaminy, zapisane pismem Mistrza Eliksirów. Zdążyła przeczytać nagłówek
jednej ze stron, nim Severus ponownie się odezwał.
- To twoje dzisiejsze
zadanie. Granger, na co jeszcze czekasz?! – spojrzał na nią groźnie, a
podpaliła pod kociołkiem i spojrzała na kartki. „Eliksir zmieniający wygląd”, na
pewno miał niewiele wspólnego z eliksirem wielosokowym. Miał zupełnie inne
ingrediencje. Spojrzała zdziwiona na Mistrza Eliksirów, ale nie odezwała się.
Już i tak był na nią niewyobrażalnie zły, chociaż nie miał większego powodu. To
tylko spóźnienie, w dodatku chwilowe.
Żałowała, że
profesora Snape’a to stwierdzenie jednak nie obchodzi w ogóle. Żeby nie narażać
się więcej powoli zaczęła przygotowywać składniki, odpowiednio odmierzone
porcje, dokładnie pokrojone bądź zmiażdżone, dodawane w różnych momentach
wrzenia eliksiru. Mężczyzna ani razu nie spojrzał na uczennicę, również nie
wypowiedział żadnego słowa, mimo iż zdawał sobie sprawę z tego, że ona wciąż
się uczy i nie nadaje się na Mistrzynię Eliksirów. Nie miała tego drygu, była
po prostu dobrą uczennicą.
Odgarnęła włosy z
twarzy i zamieszała odpowiednią ilość razy w kociołku. Trzy w lewo i cztery w
prawo. Chwila przerwy, a później znowu to samo, przez siedem razy. Odłożyła
chochlę i spojrzała w recepturę. Teraz godzinę eliksir miał się warzyć na małym
ogniu. Miała więc sporo czasu przerwy, spojrzała na mężczyznę.
- Nie leń się,
Granger – warknął, na chwilę przerywając swoją pracę. – To, że udało ci się
skończyć jeden eliksir nie znaczy, że przez najbliższą godzinę masz siedzieć i
się nie ruszać. Zabieraj się za następne. – Machnął różdżką, posyłając pergamin
w jej stronę. Jak mógł tak starał się do niej nie zbliżać. Westchnęła tylko i
sięgnęła po receptury.
- Po co Zakonowi
Eliksir Bujnego Owłosienia? – zapytała, nim zdążyła pomyśleć. Severus spojrzał
na dziewczynę pobłażliwie.
- Granger, ty to masz
tylko zrobić. Przestań zadawać pytania, które są zupełnie niepotrzebne i
zabieraj się do pracy. Już. – Po tonie jego głosu zrozumiała, że ma nawet nie
próbować zadawać pytania. Temat skończony.
Podpaliła ogień pod
drugim kociołkiem, wlewając do niego odpowiednią ilość wody. Sięgnęła po
wszystkie potrzebne składniki i zaczęła je odpowiednio przygotowywać. Severus
wrócił do swojej pracy, a Hermiona nie mogła się powstrzymać przed dosyć
częstym zerkaniem na niego. To było coś, co uwielbiała – patrzeć z jaką
precyzją sieka korzonki, gniecie martwe żuki czy odmierza krople różnych
płynów. Ona nie robiła tego z taką dokładnością, lekkością i precyzją, w końcu
była tylko zwykłą uczennicą i chociaż starała się jak mogła, to jej ruchy były
dosyć nerwowe – zawsze obawiała się, że coś zrobi nie tak, niezależnie od tego
co to będzie.
Oderwała wzrok od
nauczyciela i powróciła do przygotowywania swojego eliksiru. Za chwilę musiała
wrzucić pierwszy składnik. Nie mogła przegapić tej odpowiedniej chwili. Gdy
upłynęła godzina Hermiona powróciła do poprzedniego eliksiru. Wciąż jednak była
pełna obaw i niepewna czy da radę z uwarzeniem dwóch eliksirów na raz. A Snape
nie zamierzał jej pomagać w żaden z możliwych sposobów.
W końcu, po kilku
godzinach, skończyła robić wszystkie eliksiry. Spojrzała na mężczyznę. Nie
wiedziała dlaczego jego mina wyrażała niechęć. Znowu coś źle zrobiła? Niepewnie
przygryzła dolną wargę z nerwów.
- Czy coś się stało,
panie profesorze? – spytała cicho. Nigdy nie wiedziała jaka będzie następna
reakcja nauczyciela.
- Wasz… genialny były dyrektor wpadł na kolejny
pomysł – słowo „genialny” wymówił z niechęcią i sporą ironią. Hermiona
milczała, czekając aż mężczyzna dokończy swój wywód i powie jej o kolejnym pomyśle
Albusa Dumbledore’a. – Otóż wymyślił, że waszej trójce przydadzą się lekcje
Oklumencji. Prędzej piekło zamarznie nim ponownie zacznę prywatnie uczyć
Pottera – powiedział, po czym spojrzał na osiemnastolatkę. Dopiero po chwili
zreflektował się, że zaczął mówić uczennicy co go gnębi. – Po co ja ci to
mówię? Wynocha, Granger! – zawołał zły i wypchnął dziewczynę za drzwi,
zatrzaskując je z wielką siłą. Był wściekły na samego siebie. Nigdy wcześniej
nikomu nie mówił o swoich odczuciach.
***
Hermiona spojrzała
otumaniona na drzwi, przez które chwilę temu wyleciała z hukiem. Nie
spodziewała się, że mężczyzna zacznie jej się z czegokolwiek zwierzać, a już na
pewno nie z własnych problemów, bo pomysł byłego dyrektora na pewno zaliczał
się do tej grupy. Również nie spodziewała się jego późniejszej reakcji i tego,
że zostanie wystawiona za drzwi ze złością. Przecież nie kazała mu się
spowiadać, sam tego chciał. Przez chwilę wpatrywała się w drzwi w milczeniu,
było jej trochę dziwnie, ale nic nie powiedziała. Może nie będzie chciał, aby
dalej z nim pracowała? W końcu kiedy Harry odkrył jego nieprzyjemną przeszłość
to już więcej nie wrócił na prywatne lekcje. Ona nie chciała skończyć w ten sam
sposób.
Otrząsnęła się z
szoku i odwróciła na pięcie. Powolnym krokiem ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego
Gryffindoru. Chciała się wyszykować do końca i zejść na lunch, bo na śniadanie
już nie zdążyła. Za chwilę miała być godzina dwunasta, a młoda kobieta dopiero
teraz odkryła, że jednak jest bardzo głodna. W końcu nie jadła zupełnie nic od
poprzedniego dnia. Wzięła ze sobą książkę do eliksirów i ruszyła w stronę
Wielkiej Sali. Na całe szczęście była sobota, bo pierwszy września był w
piątek. Było to, przynajmniej dla panny Granger, spore ułatwienie. W końcu
musiała się przyzwyczaić do nowego zadania, jakim były codzienne dodatkowe
eliksiry z samego rana.
Przy stole
Gryffindoru było niewiele osób, bo wszyscy chcieli jak najlepiej wykorzystać
ostatnie chwile wolności. Zajęła swoje miejsce i rozłożyła podręcznik na
stoliku. Wzięła trochę soku z dyni i rozejrzała się po Sali. Próbowała po sobie
nie pokazywać, że zżerają ją nerwy. Hermiona była inteligentna, ale najbardziej
czego się bała to krytyka ze strony Mistrza Eliksirów. Krytyka i złość, której
wszyscy się bali, ale nie tak, jak ona. W końcu musiała być idealna, bo bardzo
chciała pasować do tego świata.
Świata magii, w
którym udało jej się narodzić.
***
Severus dyszał z
wściekłości, wciąż wpatrując się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła
Hermiona Granger. Był na siebie wściekły tak, jak nigdy wcześniej. Nie miał
pojęcia co się z nim dzieje i dlaczego wygadał się uczennicy. W dodatku komu?
Granger, najlepszej przyjaciółce Harry’ego Pottera. Złość na siebie odebrała mu
możliwość normalnego funkcjonowania. No tak, dziewczyna pewnie pobiegnie teraz
do przyjaciół i wygada im wszystko, podczas gdy on, Severus, chciał tego
uniknąć.
Ostatnio miał
wrażenie, że nie wszystko idzie po jego myśli. Chyba był już za stary na bycie
podwójnym szpiegiem, nauczanie dzieciaków i jeszcze dodatkowe prywatne zajęcia.
Lekcje Oklumencji dla Pottera i jego przyjaciół to ostatnia rzecz, jakiej teraz
potrzebował. Nic jednak nie mógł na to poradzić, taka była wola Dumbledore’a i
mimo iż mężczyzna już nie żył od kilku miesięcy to wciąż wydawał rozkazy
swojemu byłemu podwładnemu.
Severus był w coraz
gorszym stanie fizycznym, co było spowodowane częstymi spotkaniami
Śmierciożerców. Zbyt wiele rzuconych Cruciatusów dawała o sobie znać. Czarny
Pan zamierzał dosyć szybko opanować Hogwart, to miała być ostatnia, decydująca
bitwa. Dalej udawał oddanego sługę, któremu udało się ponownie wejść w łaski
Zakonu Feniksa. Był w stanie zrobić wszystko, by żaden więcej Śmierciożerca nie
przekroczył drzwi Hogwartu aż do czasu Bitwy.
I wszystko miało się
zacząć układać, dopóki na rozkaz Dumbledore’a nie pojawiła się Granger. Wcale
nie była mu potrzebna.
***
Wzięła wielkie
tomiszcze i ruszyła w stronę wyjścia z Hogwartu. Chciała spędzić ten piękny
dzień na słońcu, przynajmniej do czasu, aż nie zostanie wezwana przez swojego
nauczyciela eliksirów. W końcu miała być na każde zawołanie. Kiedy dostawała
wiadomość, że ma się pojawić w lochach w tej chwili, to miała porzucić
wszystko, co robiła do tej pory.
Rozejrzała się po
błoniach, wzrokiem szukając przyjaciół. Była niemal pewna, że znajdzie ich w
okolicach boiska do Quidditch’a, bo nie sądziła iż będą siedzieć nad jakąś
książką i szukać sposobu na zniszczenie kolejnych horkruksów. W końcu oni od
zawsze uważali, że to zajęcie dla Hermiony. Problem polegał na tym, że ona nie
miała na to czasu, była zbyt pochłonięta eliksirami i tym, żeby więcej nie
podpaść Snape’owi.
Znowu miała rację.
Harry, Ron, a nawet i Ginny byli na boisku do Quidditch’a i znowu latali.
Hermiona nie umiała zrozumieć co było w tym sporcie takiego interesującego. Jej
to nigdy nie interesowało. Gdyby rozmawiali o eliksirach, zaklęciach albo
jakimkolwiek innym przedmiocie, który lubiła. Nie o lataniu na miotle, która
według niej powinna służyć wyłącznie do zamiatania podłóg. Na pewno nie jako środek
transportu.
Magia na każdym kroku
zaskakiwała Hermionę, mimo iż dziewczyna niemal nauczyła się większości
podręczników na pamięć. Na każdym kroku mogła cytować fragmenty „Historii Hogwartu” czy książki do obrony przed czarną magią.
Zaklęć uczyła się w każdej wolnej chwili i tylko to latanie na miotle było dla
niej czymś nie do zrozumienia. Spokojnie jednak podeszła bliżej boiska. Ruda
grzywa Ginny mignęła jej przed oczami, gdy szesnastolatka przeleciała niedaleko
Hermiony, która tylko pokręciła głową i z grubym tomiszczem pod pachą ruszyła w
stronę trybun. Zamierzała tam poczekać, aż jej przyjaciele skończą trening.
Otworzyła więc
książkę, układając ją na swoich kolanach. Nie wpatrywała się w przyjaciół, bo
to ją nie interesowało. Wiedziała, że dobrze bawią się, latając na miotłach.
Chociaż co mogło być ciekawego w siedzeniu okrakiem na kiju od szczotki. Dla
niej najlepszym zajęciem było czytanie książek i uczenie się kolejnych zaklęć.
Tak jak teraz.
Chciała zaskoczyć
Mistrza Eliksirów, a najlepszym sposobem na to, było wykonanie jak najlepszego
eliksiru na następnych zajęciach dodatkowych. Więc musiała nauczyć się
wszystkich ingrediencji i receptur na pamięć.
Pozostawało tylko
mistrzowskie wykonanie.
Ja miałam się uczyć, a nie czytać twoje genialne opowiadanie. Kiedy następny ? :D
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia kiedy rozdział następny, postaram się dokończyć go jak najszybciej, ale niczego nie mogę obiecać. Czy to jest takie genialne opowiadanie? Nie wiem, nie mnie to oceniać. Ale bardzo dziękuję za miłe słowa <3.
UsuńTak, mimo , że akcja się dopiero rozwija, to i tak twierdzę , że to będzie jedno z lepszych opowiadań SS/HG. <3
UsuńBardzo miło czyta się takie rzeczy, dziękuję i postaram się nie zawieść oczekiwań <3.
Usuń"Podarowała sobie dalsze słuchanie dyrektorki, która wyjaśniła uczniom powrót dyrektora. Nawet teraz, w szkole, większość uczniów krzyczało coś z niedowierzaniem. W końcu prawie cała szkoła wiedziała, kto zamordował byłego dyrektora. A jednak Severus Snape zdawał sobie nic z tego nie robić."
OdpowiedzUsuńCzy nie miał być raczej powrót Snape'a? Oprócz tego bardzo fajnie, mnie osobiście się bardzo podoba. Z niecierpliwością czekam na następne części! ^^
~M.
Ojej, faktycznie! Dziękuję, za zwrócenie uwagi, niestety ja sama nie jestem w stanie wyłapać wszystkich błędów, a moja beta zapadła się pod ziemię. Postaram się to jak najszybciej poprawić, żeby później nie było, że źle ;). Tak, tam miał być powrót Snape'a.
UsuńObiecuję postarać się jak najszybciej napisać i dodać kolejną część, aczkolwiek bez bety nie jest to łatwe.
Pozdrawiam.
Boże jaka ja jestem na siebie wściekła, że dopiero teraz przeczytałam ten rozdział, no, ale niestety nie miałam wczoraj zbytnio czasu ;/
OdpowiedzUsuńWięc tak, boskie, ale tego nie musze ci mówić, bo mam nadzieje, że wiesz (musi powrócić ci twoja pewność siebie)
O błędach nic nie pisze, bo na tym się nie znam, ale chciałam napisać, że rozdział bardzo mi się spodobał i widzę, że powolutku zaczyna coś się dziać, co mnie bardzo cieszy, ponieważ jestem bardzo ciekawa rozwijającej się akcji i już nie moge sie doczekać 4 rozdziały, dlatego życzę ci weny aby udało ci się go skończyć :D
I bardzo ci kochana dziękuję za dedykacje dla mnie, to wielki zaszczyt, że zostałam tu przez ciebie wspomniana :D
Czekam więc na następny rodział i buziaki :**
Lika :D
Sama wiem, że są błędy, ale osobiście nie potrafię ich wszystkich wyłapać... Czy boskie, to nie wiem, ale aż tak zły tekst to to tym razem nie jest (ach ta moja wiara w siebie ;))
UsuńCzwarty skończonym ale z piątym nie umiem ruszyć.
Buzi <3.
Wiem, że ty napisałaś, że akcja się nie rozwija i wgl, ale dla mnie już te ukradkowe spojrzenia coś znaczą ;D
OdpowiedzUsuńLika :D
Akcja rozwinie się... Kiedyś :D. Póki co, jest jakoś tak spokojnie, jak dla mnie ;).
UsuńWalić zbetowanie xDD Tekst i tak jest świetny... :D Nie mogę się doczekać 4 :D
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję ;).
Usuń1. Widzę, że Hermiona zaczyna coś już czuć do Snape'a :D Świetna notka.
OdpowiedzUsuń2. Ja Cię podziwiam za pisanie tak długich postów... ja bym tak nie umiała. xd ... na serio, zaskakuje mnie to.
Powodzenia w pisaniu.
~ Hiyori
Co do pierwszego punktu... Czy już teraz zaczyna coś czuć, to nie powiedziałabym, ale postaram się później rozwinąć bardziej ten wątek (w sensie, że Hermiona i nietypowe uczucie do Severusa, które momentami może wyglądać jak chora fascynacja, a nie ogólne Sevmione)
UsuńCo do dwójki, to staram się jak mogę, aby każdy kolejny rozdział miał przynajmniej 10 stron w Wordzie, dlatego też rozdziały są wstawiane raz w miesiącu, a nie częściej. ;).
Dziękuję i pozdrawiam.
Jestem zupełnie inna niż Hermi, totalne przeciwieństwa, naprawdopoodbniej robiłabym wszystko aby zrobić mu na złość. :D Ja zła :P
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jeśli byś mogła prosiłabym Cię o zawiadamianie mnie o nowych notkach ;D
Pozdrawiam i życzę Weny
Alesha ;)
Mi sie bardzo podoba twoja historyjka ale ten paring jest taki nierealny ale pozatym jest spoko :)
OdpowiedzUsuńBiedny Severus się wygadał xD Aż mi go żal :P
OdpowiedzUsuńCzy Hermiona nie przecenia swoich zdolności? Moim zdaniem jej ambicja jest trochę zbyt... wysoka. Założę się, że coszawali przy tym "mistrzowskim warzeniu" i kociołek jej wybuchnie... xD