Rozdział piąty powoli się pisze.
4.
Hermiona była zbyt zajęta książką,
by zauważyć, że jej przyjaciele w końcu skończyli grać w tak bardzo
uwielbianego przez nich Quidditch’a. Dopiero kiedy Ginny przysiadła obok niej,
a Ron stanął tuż nad nią, prawie osiemnastoletnia dziewczyna postanowiła
zamknąć swoje tomiszcze i spojrzeć na nich. Uśmiechnęła się delikatnie na ich
widok. Dawno nie miała okazji z nimi porozmawiać, nawet przez chwilę.
- Już skończyliście? – spytała,
spoglądając po twarzach przyjaciół.
- Już. Hermiono, jest dopiero
początek września, a ty już z nosem w książce? Oszalałaś! Przecież niczego nam
nie zadali! – Ronald spojrzał z niedowierzaniem na przyjaciółkę, a później
zerknął na okładkę książki i skrzywił się z niechęcią. – Eliksiry? Ty naprawdę
oszalałaś! Nie dość, że masz sześć godzin eliksirów tygodniowo i jakieś
dodatkowe zajęcia z tym nietoperzem to jeszcze uczysz się eliksirów? Mało ci?
- Ronaldzie, ja ci nie wypominam, że
cały wolny czas spędzasz na lataniu, więc ty również przestań rządzić moim
wolnym czasem. – Mocniej przytuliła do siebie księgę i spojrzała na przyjaciół.
Cała trójka miała czerwone, spocone twarze, byli zgrzani i wciąż mieli na sobie
szaty, w których zazwyczaj trenowali. Zauważyła, że Ron już otwiera usta, aby
coś powiedzieć, dlatego wolała go wyprzedzić. – Idźcie się doprowadzić do
porządku i możemy się przejść, porozmawiać… Póki mam chwilę wolnego. – Hermiona
uśmiechnęła się ciepło do pozostałej dwójki, Ginny tylko pokiwała głową i pociągnęła
za sobą starszego brata, nim zdążył jakoś odpyskować przyjaciółce.
- To do zobaczenia za chwilę,
Hermiona. – Harry uśmiechnął się delikatnie do przyjaciółki i ruszył za
pozostałą dwójką. Brunetka odczekała chwilę i postanowiła pójść pod szatnie i
tam na nich zaczekać. Trzymała mocno książkę, schodząc powoli w dół trybun.
Miała cichą nadzieję, że będzie mogła jeszcze trochę odpocząć, zamiast znowu
spędzać czas w lochach. Powoli zaczynało brakować jej słońca.
Nie sądziła, że będzie musiała tyle
na nich czekać. Czas mijał, a ona nudziła się przed szatnią i coraz bardziej
zastanawiała się, czy po prostu nie wejść do środka i ich nie pogonić. Z
drugiej strony, gdyby miała wpaść i przez przypadek zobaczyć Rona albo
Harry’ego pod prysznicem, to wolała jeszcze dłużej poczekać na nich przed
szatniami. Usiadła więc na trawie i powróciła do czytania. Udało jej się już do
tej pory nauczyć czterech receptur na eliksiry i ingrediencji. Teraz uczyła się
czwartego eliksiru.
- Znowu? Hermiona, daj spokój z tymi
eliksirami! – Usłyszała jęk Ronalda i podniosła głowę. Cała trójka stała nad
nią, uśmiechając się do przyjaciółki. No, może z wyjątkiem rudzielca, który
miał nietęgą minę.
- Ron, odpuść jej. Ma ważniejsze
zadania i musi się uczyć. – Harry stanął w obronie przyjaciółki i pomógł jej
wstać z trawy, uprzednio odbierając jej książkę. Dziewczyna podniosła się i
spokojnie odebrała swoją własność.
- Dzięki, Harry. Przynajmniej ty
rozumiesz mnie w pewnych kwestiach – mówiąc to spojrzała znacząco na rudzielca.
Później uśmiechnęła się ciepło do jego siostry. – Oczywiście Ginny ty również
potrafisz mnie zrozumieć. Tylko niektórzy nie wiedzą co jest najważniejsze –
powiedziała dosyć chłodno.
Ronald naburmuszył się, patrząc na
nich. Był zły, że nikt go nie poparł.
- Świetnie! Spędzaj sobie dalej czas
z tym starym nietoperzem. Mordercą niewinnych. Już zapomniałaś co on zrobił?! –
warknął, wpatrując się w Hermionę. Dziewczynie aż odebrało mowę, Ron nigdy
wcześniej nie zachowywał się aż tak źle.
- Co cię ugryzło, Ronaldzie? –
zapytała ze złością, kiedy już powróciła jej mowa.
- Bratasz się z wrogiem! Pomagasz
mordercy! – zawołał ze złością, kilka osób odwróciło się, spoglądając na nich z
ciekawością. – Jak chcesz, to mu pomagaj, ale beze mnie. – Odwrócił się na
pięcie i zaczął szybko odchodzić, w zupełnie innym kierunku.
- Ron! Ron, wracaj! – zawołała,
patrząc za nim. Czuła się źle, było jej przykro, że chłopak tak zareagował. Łzy
popłynęły po jej policzkach, poczuła jednak silne ramiona Harry’ego, który
objął ją i przytulił do siebie, aby szybciej się uspokoiła.
- Ron to kretyn. Nie rozumiem jakim
cudem on jest moim bratem – skwitowała Ginny, trzeźwo patrząc na całą sytuację.
Spojrzała na przyjaciółkę i poklepała ją lekko po ramieniu. – Nie przejmuj się,
dureń w końcu wróci na kolanach. Po prostu boli go, że to nie z nim spędzasz
tyle czasu. No i nie dostał żadnego ważnego zadania od Zakonu, chyba czuje się
przez to niepotrzebny. Przejdzie mu niedługo – uśmiechnęła się ciepło do panny
Granger i spojrzała na Harry’ego. Wciąż nie umiała pogodzić się z ich
rozstaniem. Bohater od siedmiu boleści.
- Dzięki, Ginny – mruknęła cicho,
wciąż mocno obejmując książkę. – Chyba powinnam iść do lochów, zapytać się czy
nie mam w czymś pomóc… Może jakieś kolejne zadanie, nie wiem… - Spojrzała na
przyjaciół. Z Ronem kłóciła się od zawsze, ale z roku na rok kłótnie te były
coraz bardziej bolesne. Sprawiał jej ból i powodował cierpienie swoimi słowami,
nad którymi nigdy się nie zastanawiał. A ona była zbyt wrażliwa, mimo iż
starała się tego nie okazywać.
- Jesteś pewna, że musisz iść? Snape pewnie
wysłałby do ciebie jakąś wiadomość, gdybyś była potrzebna… - Harry spojrzał na
przyjaciółkę, ale ona tylko pokręciła głową.
- Pójdę, zapytam się. Wiesz jaki on
jest, jeszcze później będzie zły, że cały dzień mnie nie było… Zostańcie sami,
poszukacie Rona… Ja idę, dzięki – powiedziała szybko, machnęła na nich ręką i
szybko zaczęła się oddalać w stronę zamku. Chciała, by w końcu zrozumieli, że
nie mogą bez siebie żyć, a najlepszym sposobem było zostawienie ich sam na sam.
Powoli ruszyła w stronę szkoły, a później do lochów. Miała nadzieję, że
mężczyzna znowu nie wyrzuci jej za drzwi. To byłoby upokarzające.
***
Z duszą na ramieniu szła w stronę
lochów. Zajrzała uprzednio do Wielkiej Sali, aby sprawdzić, czy czasem właśnie
tam nie znajdzie swojego nauczyciela. Nie było go, co oznaczało, że, chcąc nie
chcąc, musi ruszyć w stronę jego komnat. Palce lewej dłoni mocno zacisnęła na
książce, aż zbielały jej kostki. Nie miała pojęcia czego może się spodziewać,
to było niesamowicie stresujące. Przeszła przez Salę Wejściową i zeszła do
lochów, szybkim krokiem przechodząc obok sal i kierując się w to jedno miejsce.
Musiała z nim porozmawiać i wiedziała, że nie może zwlekać. Stanęła pod
drzwiami i zapukała, czekając na odpowiedź.
Zapukała jeszcze raz, drugi i
trzeci. Sądziła, że właśnie tam go zastanie. Czyżby po prostu nie chciał jej
otworzyć? Nie chciał jej widzieć? Przełożyła książkę do drugiej ręki i jeszcze
raz zapukała. Odczekała chwilę i odwróciła się na pięcie. Chciała odejść jak
najszybciej i wrócić do swojego dormitorium.
Pech chciał, że tuż za zakrętem wpadła wprost na
Mistrza Eliksirów. Zachwiała się, książka wypadła jej z ręki i z hukiem
uderzyła o posadzkę.
- Jak łazisz, Granger? – spytał ostro, wpatrując się
w dziewczynę. – Co tu robisz? Z tego co mi wiadomo, to salon Gryffindoru jest
na siódmym piętrze, a nie w lochach. Zabłądziłaś? – Patrzył na nią, a ona
drżącymi rękami próbowała podnieść ciężkie tomiszcze z podłogi. Spojrzała na
profesora, w końcu się prostując.
- Przyszłam do pana, panie profesorze – odparła
spokojnie, mocniej przytrzymując księgę. – Chciałam porozmawiać na temat tego,
co wydarzyło się rano – powiedziała cicho i zaraz pożałowała swoich słów.
Severus Snape wydawał się być wkurzony i zdenerwowany, nozdrza mu drżały.
- Nie mamy o czym rozmawiać, panno Granger. Jeśli to
wszystko, to możesz sobie iść – warknął wściekły i mimowolnie spojrzał na
okładkę trzymanej przez nią książki. – No, no, no, Granger. „1001 eliksirów i
ich właściwości”? Nie masz dość eliksirów? – zakpił, chociaż dziewczyna wyczuła
w jego głosie swego rodzaju podziw. Nie sądziła, by którykolwiek z uczniów
czytał takie książki dla zabawy i prawdopodobnie to spowodowało nietypową
reakcję jej nauczyciela.
- Myślałam, że może mogłabym znowu pomóc w jakimś
eliksirze… - powiedziała, niezrażona jego nastawieniem. Miała zadanie i chciała
je wykonać jak najlepiej, od początku do samego końca.
Spojrzał na nią dziwnie.
- Czy ty jesteś normalna, Granger? – zapytał,
zupełnie zbity z pantałyku. Kto normalny chciał pakować się w jego towarzystwo?
Spędzać z nim wolny czas, na robieniu kolejnych eliksirów? Do tej pory każdy
unikał kontaktu z nim jak tylko szło, a ona zdawała się iść w odwrotną stronę.
Chciała spędzać z nim czas? Robić eliksiry?
- Nie sądzę – odparła spokojnie i spojrzała badawczo
na mężczyznę. – Mogę pomóc z jakimś eliksirem? Dzisiaj nie mam żadnych innych
zajęć, a do Hogsmead nie wolno nam wychodzić, pomyślałam, że mogę się do czegoś
przydać. – Po tych słowach wzroszyła obojętnie ramionami.
Przez chwilę milczał, patrząc na dziewczynę.
Zastanawiał się, o co jej chodzi, mógł przecież użyć legilimencji i dowiedzieć
się wszystkiego… Ale nie, była pierwszą osobą, która nie uciekała przed jego
towarzystwem. Może w taki sposób uda mu się dowiedzieć o co jej chodzi?
- Zrobisz pięć razy Veritaserum, dwa razy eliksir
pieprzowy, a później poznasz recepturę na Vivificantis[1] i
Graui Pena[2] –
powiedział, nawet na nią nie patrząc. Ruszył w stronę swojego gabinetu, a ona
niemal biegła, by dotrzymać mu kroku. – Nie sądzę, abyś dotarła do receptury na
Vivificantis i Graui Pena, więc dzisiaj na pewno już się nimi nie zajmiesz. –
Otworzył drzwi i przepuścił ją. Szybko wślizgnęła się do środka, wpatrując się
w mężczyznę.
- Jakie jest działanie Vivificantis i Graui Pena? –
spytała nagle. Po chwili zrozumiała, że było to nieodpowiednie pytanie, bo
mężczyzna spojrzał na nią z pobłażaniem.
- Dowiesz się w swoim czasie. Zacznij przygotowywać
bazę do Veritaserum, możesz użyć do tego Multiplicitas[3],
chyba znasz jego działanie? – spojrzał na nią, a ona spokojnie kiwnęła głową.
Rozłożyła pięć kociołków, zaklęciem rozpaliła pod nimi ogień i spojrzała w
przepis. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się coś więcej na temat dwóch
tajemniczych nazw eliksirów. Jakie mogły być ich działania?
- Profesorze, czy to zaklęcie nie osłabi działania
eliksirów? – zapytała, nim zdążyła ugryźć się w język. Nie wolno nikomu było
zadawać pytań, ani przerywać. Mieli pracować w ciszy, ale Hermiona nie potrafiła
powstrzymywać pytań.
- Granger, czy ty musisz ciągle zadawać pytania?
Setki niepotrzebnych pytań, które nie są do niczego podobne – powiedział,
patrząc na nią z niechęcią. Nie dał jej jednak odpowiedzieć, bo kontynuował
swój wywód: - Nie, Multiplicitas nie osłabi działania eliksirów. A teraz wracaj
do pracy i nie zadawaj więcej niepotrzebnych pytań – uciął i odwrócił się do
niej plecami, powracając do swojego zajęcia. Zrozumiała więc, że to koniec
rozmowy, a każde następne słowo, które padnie z jej strony, spowoduje tylko i
wyłącznie większą złość ze strony mężczyzny. Tego nie chciała, a więc rzuciła
zaklęcie, dzięki któremu na raz mogła robić więcej niż jeden eliksir – ona
robiła jeden, a zaklęcie mnożyło jej działania. To bardzo ułatwiało sprawę, zważywszy
na to, że Veritaserum robi się bardzo długo. Potrzebuje miesiąca, aby zostało w
pełni uwarzone, ona miała tylko stworzyć odpowiednią bazę, a potem przez cały
miesiąc spokojnie dodawać składniki w różnych cyklach księżyca. Podziwiała
mężczyznę, że udało mu się zdobyć składniki, chociaż to nigdy nie było łatwe.
Ustawiła odpowiednią temperaturę pod kociołkiem i
zaczęła przygotowywać w odpowiedni sposób ingrediencje. Wszystko musiało być
idealne, bo w końcu był to jeden z najważniejszych eliksirów. Prawda.
Veritaserum mogło naprawdę mocno pomóc Zakonowi. Nalała do kociołka odpowiednią
ilość zwykłej wody i zabrała się za przyrządzanie składników. Do moździerza
wrzuciła pięć kolców jeżozwierza i dwie kulki krwawego pieprzu. Z wielką
precyzją zaczęła tłuc przygotowane ingrediencje[4].
Kiedy już przypominały bardziej proszek niż swoją pierwotną postać, postanowiła
dorzuć następny składnik – oczyszczoną skorupę rogatego ślimaka. Powróciła do
tłuczenia, co jakiś czas jednak zerkając na kociołki. Woda musiała wrzeć, nim
dorzuci sproszkowane elementy.
Proszek wsypywała powoli, nie wszystko na raz, od
czasu do czasu mieszając trzy razy w prawo. W końcu dorzuciła wszystko i
zabrała się za ciągłe mieszanie. Trzy razy w prawo, dwa w lewo, siedem w prawo,
cztery w lewo. I znowu trzy w prawo, dwa w lewo, siedem w prawo, cztery w lewo.
Mieszała, dopóki wywar nie przybrał koloru zgniłej zieleni. Pozostawiła na
chwilę, za ten czas miała pokroić rogate ślimaki na małe, jednocentymetrowe,
kwadratowe kostki. Próbowała się nie skrzywić, ale jednak było to obrzydliwie
obślizgłe. W końcu to ślimaki.
Po piętnastu minutach mogła dorzucić pokrojone
ślimaki do kociołka. To samo stało się w każdym z pozostałych kociołków. Wywar
zasyczał, składniki zaskwierczały i płyn przybrał kobaltową barwę. Teraz musiała
odstawić eliksir i zabrać się za następny. Do Veritaserum miała powrócić
dopiero za kilka dni, do tego czasu jedynie czasami trzeba było przemieszać
zawartość cynowego kociołka.
Sięgnęła po kolejne dwa kociołki i przepis na
eliksir pieprzowy. Przydawał się zawsze, przy każdej chorobie, ale nie sądziła,
że będzie musiała tak szybko zrobić kolejne. Nie dalej jak dwa dni temu również
robiła eliksir pieprzowy. Czy Zakon i pani Pomfrey potrzebowali tego tak wiele?
Nie zadała jednak żadnego pytania, bojąc się gniewu swojego nauczyciela. Wzięła
dziesięć kulek krwawego pieprzu, odrobinę akonitu, jeden kręgosłup skorpeny i
duże serce krokodyla. Ponownie rzuciła zaklęcie Multiciplitas i zajęła się
pierwszym kociołkiem. Wlała do niego trzysta mililitrów zwykłej wody i
podpaliła ogień. Srebrnym sztyletem powoli kroiła serce krokodyla w bardzo
drobne kosteczki. Miały nie więcej niż pół centymetra na pół centymetra. Całe
serce, wraz z krwią, która wypłynęła przy krojeniu, wrzuciła do wrzącej wody.
Buchnął bordowy dym i woda zmieniła barwę na wściekłą czerwień. Zamieszała dwa
razy i spojrzała ponownie na przepis. Teraz miała odczekać chwilę i dorzucić
kręgosłup skorpeny i akonit. Spokojnie więc sięgnęła po czysty moździerz i
wrzuciła do niego wszystkie kulki pieprzu. Zaczęła spokojnie go gnieść, co
jakiś czas zerkając na kociołek. Do wywaru dołączyła akonit i lekko pokruszony
kręgosłup, a eliksir znowu zmienił kolor, tym razem na bordowo. Zwiększyła
ogień pod kociołkiem i znowu zamieszała, tym razem cztery razy w lewo.
Spojrzała na pieprz w moździerzu i uśmiechnęła się, wiedząc, że jest on w
odpowiedniej konsystencji.
Po dodaniu zmiażdżonego pieprzu eliksir nabrał
brzydkiej, szaroburej barwy. Hermiona sięgnęła po chochlę i powoli zaczęła
mieszać w prawo, dopóki płyn nie uzyskał jasnoszarego koloru. Przykręciła ogień
i przyglądała się, jak eliksir powoli bulgocze. Miał się warzyć jeszcze przez
pół godziny, później miała całkowicie zgasić ogień pod kociołkiem i przelać go
do probówek i fiolek. Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała na nauczyciela.
Severus Snape z kamienną twarzą czyścił i kroił
szczurze jelita. Hermionie na widok owego składnika wielu eliksirów zrobiło się
niedobrze. Mimo to nie odwróciła wzroku, a wręcz przeciwnie, niemal pożerała
spojrzeniem precyzję, z jaką mężczyzna przygotowywał szczurze jelita. Jego
ruchy były szybkie, spokojne i precyzyjne, jakby to było jego życiowe
powołanie. W końcu jednak był najmłodszym Mistrzem Eliksirów, jakiego świat
magii kiedykolwiek posiadał.
Prawdopodobnie jej wzrok był zbyt intensywny, bo
mężczyzna spojrzał na uczennicę i uniósł brew, a ona i tak tego nie zauważyła.
Odłożył sztylet i dopiero wtedy uniosła spojrzenie z rąk mężczyzny na jego
twarz. Zarumieniła się mimowolnie i szybko odwróciła wzrok.
- Miałaś pracować, Granger, nie obserwować mnie –
powiedział ostro. Nastolatka tylko kiwnęła głową, niezdolna wydusić z siebie
słowa. Mężczyzna powoli zajrzał do kociołków z Veritaserum, a później do tych,
w których warzył się eliksir pieprzowy. Pochylił się, dokładnie przyglądając
barwie i sprawdzając zapach. Spojrzał na nią z pewnym uznaniem. – Do
Veritaserum musisz przychodzić codziennie, czy to się podoba tobie i twoim
znajomym czy nie – powiedział, jakby nigdy nic. – Będziesz pojawiała się według
tej rozpiski. – Machnął różdżką, a na tablicy pojawił się dokładny rozkład
godzin. – Spróbuj się kiedykolwiek spóźnić chociażby o pół minuty, a twój dom
nigdy nie pozbiera się z powodu straconych punktów.
Nie zamierzała się kłócić czy dyskutować. Ostro
wciągnęła powietrze w płuca i szybko je wypuściła. Nie mogła dać się ponieść
złości, chociaż wiedziała, że zachowanie mężczyzny było bardzo niesprawiedliwe.
- Miał mi pan wytłumaczyć na czym polegają te dwa
eliksiry, panie profesorze – zaczęła spokojnie, wpatrując się w mężczyznę.
Orzechowe oczy mimo wszystko były pełne zaufania. To, przynajmniej według
Severusa, nie było normalne. Westchnął ciężko i swoimi długimi palcami lekko
ucisnął nasadę nosa.
- Powiem raz, bez tłumaczenia, a jeśli mi
przerwiesz, to wylecisz stąd od razu! – Zastrzegł ostrym tonem, a Hermiona
kiwnęła głową. Mężczyzna przywołał do siebie starą i mocno zakurzoną księgę, do
której nie miał dostępu żaden z uczniów. Siedemnastolatka spojrzała na tomiszcze
z nieukrywaną zazdrością. Pragnęła móc zgłębić wszystkie tajniki wiedzy
magicznej, ale nauczyciele bardzo dobrze skrywali większość ksiąg. Milczała
więc dalej, czekając aż Severus Snape zacznie mówić.
- Vivificantis i Graui Pena to eliksiry czarno magiczne
– zaczął spokojnie, jakby mówił o dzisiejszej pogodzie. Czarne oczy nie
wyrażały żadnych uczuć. Niespiesznie zaczął przerzucać kolejne strony w
księdze, szukając tych z danymi eliksirami. – Vivificantis to coś, co może
uratować życie każdemu, nawet temu, kto jest bliski śmierci. Leczy najcięższe
rany, razem z tymi po czarno magicznych urokach, ale trzeba podawać je w
odpowiednim momencie. Wystarczy chwila nieuwagi i już jest za późno. – Severus
powoli przeglądał recepturę eliksiru, mimo iż znał ją na pamięć. – Oba eliksiry
należą do jednych z najtrudniejszych, a składniki są trudne do zebrania.
Vivificantis ma składniki zupełnie odmienne do jego działania, więc aby
stworzyć dobry eliksir potrzeba czegoś, co jest złem koniecznym.
Hermiona nie mogła się powstrzymać, aby nie
przerwać. Złem koniecznym było zabicie jednorożca, jedyna zbrodnia, której nie
można było nikomu wybaczyć.
- Więc… Do tego eliksiru potrzebna jest krew
jednorożca? – spytała niepewnie, mimo iż pamiętała poprzedni rozkaz mężczyzny.
Westchnął ciężko, patrząc na dziewczynę.
- Granger, ty głupia dziewucho, czy naprawdę nie
potrafisz utrzymać języka za zębami? Miałaś się nie odzywać, jeśli nie
zostaniesz o to poproszona, więc dlaczego nie możesz przestrzegać tej jednej
prostej zasady? – spytał zły, ale po chwili westchnął ponownie. – Tak, do
Vivificantis potrzebna jest krew jednorożca. Nie musimy żadnego z nich
mordować, Hagrid dostarczył jej wiele, za każdym razem gdy w Zakazanym Lesie
znajdował martwe zwierzę.
Kiwnął głową, dając tym samym dziewczynie znak, że
może się o coś zapytać. Sam otworzył księgę na zupełnie innej stronie, aby
podać jej recepturę na eliksir Graui Pena, mimo iż tą również znał na pamięć.
- Skoro oba eliksiry są trudne do zrobienia i potrzebuję
ciężkich do zdobycia składników, to który składnik ma podobną moc do krwi
jednorożca? – zapytała, wpatrując się w nauczyciela. Mężczyzna nie odezwał się
słowem, tylko podsunął jej księgę otwartą na odpowiedniej stronie, długim
palcem wskazując odpowiedni fragment.
Serce mocniej jej zabiło. Więc po to była potrzebna.
„Graui Pena to
eliksir doprowadzający ludzi do obłędu, powodujący wolną i bardzo bolesną
śmierć. Jego składniki są drogie i trudne do zdobycia (…)”
- Granger, pośpiesz się z tym czytaniem – rzucił
niecierpliwie, a Hermiona przebiegła wzrokiem po tekście.
„Jednym z
najważniejszych składników, a w dodatku najtrudniejszym do zdobycia jest krew
dziewicy.”
Była potrzebna właśnie do tego. To ona miała być
dawcą krwi.
Z nerwów i strachu zrobiło jej się ciemno przed
oczami.
Zemdlała.
***
Ze złością zacisnął wąskie wargi i pochylił nad
nastolatką. Od razu wiedział, że będą jakieś problemy z tą Granger, ale nie
sądził, że zemdleje po takiej wiadomości. Tak jak sądził, od razu zrozumiała po
co ma mu pomagać. To ona miała być dawcą krwi. Pomijając kwestię tego, że
drugim dawcą był on. Wiedział również, że potrzebowali więcej osób, które
miałyby od czasu do czasu oddawać swoją krew. Nie było tajemnicą iż będzie to
trudne zdanie.
Przywołał do siebie fiolkę z jednym z eliksirów i
bezpardonowo wlał płyn prosto do gardła dziewczyny. Zakrztusiła się, ale od
razu ocknęła. Z zażenowaniem stwierdziła, że leży na podłodze w lochach, a nad
nią pochyla się Mistrz Eliksirów z podłym uśmiechem na twarzy. Na jej bladych
policzkach wykwitły rumieńce wstydu i chciała od razu się podnieść.
- Nie ruszaj się, Granger – warknął, przytrzymując
jej ramiona. Nie miała siły, by się wyszarpnąć z silnego uścisku mężczyzny,
więc nawet nie próbowała się o nic kłócić. Odczeka chwilę, poczuje się lepiej i
wróci do robienia eliksirów.
Albo i nie.
- Jesteś za słaba, Granger. Za słaba, żeby pracować
przy eliksirach. Skoro mdlejesz tylko dlatego, że dowiedziałaś się co będzie
twoim głównym zadaniem, to jak zamierzasz dalej tworzyć eliksiry? Zdecydowałaś
się być w Zakonie Feniksa, musisz więc mieć świadomość, że będą od ciebie
wymagali różnych rzeczy, a ty nigdy nie możesz powiedzieć, że nie chcesz.
Dołączasz do Zakonu i robisz często coś wbrew sobie, nie możesz płakać, krzywić
się czy – tu Severus uśmiechnął się kpiąco, a Hermiona spłonęła mocnym
rumieńcem wstydu – mdleć. To typowa oznaka słabości, Granger. Ty nie możesz być
słaba!
- Przepraszam – powiedziała tylko, niezdolna do
wymyślenia jakiejkolwiek wymówki na swoją dziwną reakcję. Ba! Ona wiedziała, że
nic innego nie może powiedzieć. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie i było
jej wstyd za taką głupią reakcję. Zemdleć na myśl o oddaniu krwi! – Nie
rozumiem dlaczego zareagowałam w ten sposób, to się więcej nie powtórzy. – Była
zażenowana tym, co się stało i gdyby mogła, pewnie zapadłaby się pod ziemię.
Zemdlała bez większego powodu, a teraz leżała na podłodze i Mistrz Eliksirów
się nad nią pochylał. Znowu chciała wstać, ale mężczyzna ponownie przytrzymał
jej ramiona.
- Nie ruszaj się jeszcze, Granger! – warknął zły, a
ona tylko westchnęła. Zamknęła oczy, czekając, aż mężczyzna w końcu pozwoli jej
wstać. Wiedziała, że musi czekać na jego zgodę. Ciągnęło od zimnych kafelek na
podłodze i było jej niewygodnie, ale nie śmiała nawet się poruszyć. Jeszcze
znowu by na nią nakrzyczał, a tego by nie chciała.
Leżała na posadzce, a czas powoli mijał. Chciała już
wstać i wrócić do tworzenia eliksirów albo iść do siebie. Wszystko było
ciekawsze niż bezcelowe leżenie na ziemi i marznięcie bez większego powodu. Nic
jej nie było, chwilowe omdlenie, nic się przecież nie stało. Westchnęła ciężko,
było jej niewygodnie, ale odnosiła nieprzyjemne wrażenie, że Severus Snape
całkiem dobrze się bawi, mając świadomość, że jest jej źle.
Teraz była niemal pewna, że jest on sadystą.
Okrutnym sadystą.
- Wstawaj, Granger – rzucił i nawet nie pomógł jej
się podnieść. Skrzywiła się i powoli podniosła, otrzepując tył ubrania.
Spojrzała na mężczyznę. – Możesz do siebie wracać, później dostaniesz sowę
kiedy następne zajęcia – powiedział i odwrócił się plecami do niej. Zrozumiała,
że to koniec i ma wyjść. Zabrała swoje rzeczy.
- Do widzenia, profesorze Snape – powiedziała i, nie
czekając na nic, wyszła. Drogę do Pokoju Wspólnego pokonała w zaskakująco
szybkim tempie. Miała tylko nadzieję, że nigdzie nie natknie się na Harry’ego
bądź, co gorsze, Rona. Nie miała ochoty na kłótnie z tym drugim.
Merlin był dzisiaj łaskawy i wysłuchał jej próśb.
***
Severus był wściekły na głupie pomysły Albusa, które
całym sercem i z wielkim entuzjazmem popierała Minerwa McGonagall. Jak miał
uczyć tą trójkę oklumencji? Potter nie nadawał się do tego w ogóle, Weasley był
od niego jeszcze głupszy, a z Granger już wystarczająco dużo czasu spędzał, te
dodatkowe zajęcia nie były mu potrzebne do szczęścia. Teraz tylko wystarczało
przekonać do swojego pomysłu resztę osób, które były w to zamieszane.
Nerwowo chodził po lochach. Powinien zupełnie
zrezygnować z pomocy Granger, bo to może się źle skończyć. Sam przed sobą nie
chciał się przyznać, że dosyć dobrze się bawił, kiedy widział jak się męczy
leżąc na ziemi i czekając aż pozwoli jej wstać. Nigdy wcześniej, z żadnym
uczniem czy uczennicą, nie spędzał tyle czasu, ani nie zdecydował się na takie
spoufalenie, jak wysyłanie jakichś listów, rozmowy, czy spojrzenia w czasie
posiłków. Nie do końca wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.
Sam na siebie był wściekły, bo zaczynało mu się to
podobać, ale zdawał sobie sprawę z tego, że
znalazł się w nienajlepszej sytuacji, która szła w złym kierunku.
A najgorsze miało się dopiero zbliżyć.
***
Od ostatnich zajęć minęły trzy dni, a Hermiona bała
się podejść i zapytać kiedy znowu ma się pojawić. Severus nie zwracał na nią
uwagi, nie wysłał żadnego listu, wiadomości, niczego. Nie bardzo wiedziała co
ma o tym myśleć, ale postanowiła zająć się ważniejszymi sprawami, takimi jak
nauka do OWTMów, pomoc Harry’emu czy spotkanie z Hagridem. Wszystkie te zajęcia
były znacznie ciekawsze niż siedzenie samej w pokoju i zastanawianie się co
mogła zepsuć, że nagle Severus urwał z nią kontakt i nie dostała od niego
żadnej informacji kiedy następne zajęcia. Czasem zerkała w stronę stołu
nauczycielskiego w trakcie posiłków, ale Severus Snape nigdy na nią nie
spoglądał.
Przynajmniej nie spoglądał wtedy, gdy ona to robiła.
W trakcie poniedziałkowego śniadania rozłożyła na
stole swój plan zajęć i zaczęła dokładnie analizować każdą z kolejnych lekcji,
między jednym tostem z dżemem dyniowym, a drugim z dżemem malinowym, ktoś
poklepał ją po ramieniu. Przestraszyła się i wylała sok dyniowy na pergamin.
- Ginny! – zawołała, patrząc na rudowłosą
przyjaciółkę. – Czy nie mogłabyś wcześniej mnie ostrzegać, że zamierzasz mnie
wystraszyć? - spytała ze złością, zaklęciem susząc i czyszcząc ważny,
przynajmniej dla niej, kawałek pergaminu. Ginewra zaśmiała się wesoło i usiadła
na wolnym miejscu obok brunetki.
- Co by to było za straszenie, gdybym miała cię
ostrzegać? – spytała, uśmiechając się wesoło. – Gdzie posiałaś Harry’ego i
Rona? – Dodała po chwili zastanowienia, zaglądając na plan zajęć starszej
koleżanki.
- Nie wiem – odparła powoli, chowając plan do torby,
żeby ponownie nie został zalany. – Są na mnie źli, szczególnie twój brat, za
to, że zamiast pomstować na Snape’a, to jeszcze mu pomagam w tworzeniu
eliksirów… - powiedziała powoli, nieznacznie przygryzając wargi. Miała pomagać,
ale od kilku dni nie pojawiła się w lochach. Wciąż nerwowo wyczekiwała na
kolejny liścik.
- No tak, mój cudowny braciszek znowu dał ci
popalić? – Rudowłosa westchnęła ciężko i pokiwała głową ze zrozumieniem. Ronald
potrafił zaleźć człowiekowi za skórę i nie szło mu nigdy nic przetłumaczyć.
Zawsze denerwował się o wszystko bardziej niż Harry, chociaż to jego większość
rzeczy dotyczyła.
- Niestety. Naskoczył na mnie, jakby to była moja
wina, że jestem dobra w eliksirach i to ja dostałam takie a nie inne zadanie.
Mam go dość, Ginny. Rozumiem, każdemu z nas jest ciężko, ale to nie jest powód,
aby wyżywać się na przyjaciołach i ludziach, którzy próbują w jakikolwiek
sposób mu pomóc. – Spojrzała na nią w chwili, gdy mistrz eliksirów wszedł do
Wielkiej Sali. Przełknęła ślinę. – Porozmawiamy później? Muszę jeszcze coś
załatwić, a za pół godziny zaczynam Transmutację. Zobaczymy się po zajęciach w…
- Bibliotece – Ginny dokończyła zdanie za
przyjaciółkę i uśmiechnęła się. – Jasne, leć. Do zobaczenia.
- Dzięki Ginny, do zobaczenia. – Hermiona wzięła
torbę, wstała od stołu i szybko wyszła z Wielkiej Sali, niemal w biegu mijając
swojego nauczyciela. To było nietypowe zachowanie z jej strony, ale Ginny tego
nie skomentowała. Zauważyła za to dziwne spojrzenie Snape’a i aż odwróciła głowę.
Była pewna, że dzieje się coś dziwnego.
***
Hermiona niemal wybiegła z Wielkiej Sali i, z ciężką
torbą na ramieniu, pognała schodami w górę. Musiała ochłonąć, odpocząć,
uspokoić się. Czuła, że poprzednie spotkanie w lochach coś zmieniło, a fakt, że
zemdlała, sprawiał iż było jej głupio i odczuwała wstyd. Nie powinna okazywać
słabości, nawet jeśli miała świadomość, że będzie musiała od czasu do czasu
oddać trochę swojej krwi. Przecież to było normalne, przynajmniej w świecie
mugoli, że raz na jakiś czas chodziło się na pobieranie krwi, albo oddawano
krew jako Honorowy Dawca. Nie powinna się dziwić, skoro gdy była dzieckiem, to
obiecywała rodzicom, że sama w przyszłości zostanie Honorowym Dawcom Krwi i
będzie oddawać ją tak często, jak to będzie możliwe.
Więc dlaczego, na Merlina, zemdlała, gdy dowiedziała
się jakie jest jej zadanie?
Czy może było to spowodowane wstydem, że ktoś
wywleka na wierzch tak prywatne i intymne sprawy jak jej dziewictwo i mówi o
tym ze skrępowaniem, jakby nigdy nic? Hermiona była trochę za bardzo
przeczulona na punkcie swojego ciała, intymności i spraw prywatnych, a
nauczyciel eliksirów tak po prostu powiedział, że to ona będzie oddawać krew,
bo jest dziewicą.
- Ciekawe, czy gdyby było więcej osób w tych
lochach, to też tak bez skrępowania wypominałby mi moje dziewictwo – burknęła
pod nosem, zmierzając do łazienki na pierwszym piętrze. Zamierzała obmyć twarz
i trochę ochłonąć, a dopiero później pójść na następne zajęcia. – Może dobrze,
że więcej nie wysłał żadnej kartki, jeśli dalej miałby mnie męczyć w ten sposób
to wolałabym spalić się ze wstydu niż tam wrócić – powiedziała do siebie i
podniosła głowę. Serce podeszło jej do gardła, gdy zobaczyła, kto stoi tuż
przed nią.
Severus Snape we własnej osobie stał przed nią i
patrzył z kpiącym uśmiechem na twarz dziewczyny. Hermiona zarumieniła się jak
dorodne jabłuszko i żałowała, że ma taki długi język. Ile słyszał? Przełknęła
ślinę, nie bardzo wiedząc co dalej.
- Granger… Czy matka cię nie nauczyła, że o
starszych zawsze mówi się z szacunkiem? – spytał cicho, patrząc jak dziewczyna
się peszy. – 20 punktów od Gryffindoru za obrażanie nauczyciela – dodał, a
widząc jak nastolatka otwiera usta, żeby zaprzeczyć, dorzucił: - Jeszcze jedno
słowo, Granger, a obiecuję, że więcej nie wyjdziesz z lochów – warknął,
skutecznie zamykając dziewczynie usta.
- Przepraszam, panie profesorze – powiedziała
powoli, z trudem powstrzymując złość.
- Jutro o szóstej rano w lochach, Granger. Postaraj
się tym razem nie spóźnić, bo twój dom znowu straci punkty, a ty zarobisz
kolejny szlaban – powiedział, jakby nigdy nic i wyminął dziewczynę, idąc w
swoim kierunku.
Hermiona jeszcze jakiś czas stała w tym samym
miejscu, próbując ochłonąć po tym, co przed chwilą ją spotkało. Serce waliło
jej jak oszalałe, była wściekła i czuła się jeszcze bardziej upokorzona niż
wcześniej.
- Jakim cudem on się tutaj pojawił w tej chwili? –
spytała samą siebie i zaraz potem rozejrzała się dookoła, czy aby na pewno
znowu gdzieś nie stoi i jej nie słucha. Na całe szczęście nikogo nie było w
pobliżu.
Hermiona powoli zaczęła obawiać się tego, co może ją
spotkać na następnych dodatkowych zajęciach z mistrzem eliksirów.
Ten rok z każdym dniem zapowiadał się coraz gorzej.
Co jeszcze mogło ją spotkać?
Odpowiedź nasuwała się sama – wszystko.
[1]
Vivificantis – z łac. życiodajny
[2] Graui
Pena – z łac. Śmiertelny ból
[3]
Multiplicitas – z łac. Mnogość.
[4]
Ingrediencje są moim pomysłem, ponieważ nigdzie nie udało mi się znaleźć
receptury pani Rowling. Jedynie był dopisek, że Veritaserum warzy się przez
cały cykl księżyca, a więc trwa to równy miesiąc, a składniki jest bardzo
trudno zdobyć. Cała reszta jest moim pomysłem, no, może z wyjątkiem barwy
końcowej (eliksir przypomina wodę – bez smaku, zapachu i koloru)
Zadam takie małe pytanie, masz tyle blogów, a piszesz tylko na dwóch. Rozumiem, że chciałabyś zaklepać sobie niektóre adresy, ale może ktoś chciałby mieć bloga o takim adresie, a nie może by je pozajmowałaś?
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że komentarze to nie jest miejsce do rozmów na ten czy inny temat, a zajęte adresy blogów to już moja prywatna sprawa.
UsuńCzekam z niecierpliwością na 5 rozdział ^^ Weny ;)
OdpowiedzUsuńWena bardzo mi się przyda, bo na chwilę obecną jest z nią bardzo krucho. Powoli zaczęłam pisać, ale może mi to za szybko nie przyjść...
UsuńJakie boakie *.* Ja już chcę kolejny rozdział!!!! Ja już chcę wiedzieć co się między nimi stanie!!! Ja już chcę te ukradkowe spojrzenia i wgl!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój ff i zawsze z niecierpliwością czekam na nowy rozdział ;D
Lika
Ha ha ha, to jeszcze poczekasz na tą całą akcję. :D. Póki co i tak muszę jakoś ogarnąć piąty rozdział... Kiedy przejdę do akcji właściwej? Nieprędko :D.
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przez czysty przypadek i dobrze się stało, bo Twoje opowiadanie naprawdę wzbudziło we mnie same pozytywne uczucia! Mimo iż na razie przeczytałam czwarty rozdział (muszę skoczyć do poprzednich). Czy mogłabym być powiadamiana o nowościach? I serdecznie zapraszam do siebie :) Dodaje cię do linków!
www.whispersshameless.blogspot.com
Pozdrawiam serdecznie,
Julia Jul
Jasne, jak tylko pojawi się nowy, piąty rozdział, to obiecuję Cię powiadomić ;).
UsuńDziękuję bardzo za komentarz, każdą opinia bardzo wiele dla mnie znaczy. Dziękuję, dziękuję, dziękuję. ;)
Tak, tak, tak! W końcu następny rozdział. Nie to, żebym Cię pospieszała czy coś, ale po prostu nie mogłam się doczekać.
OdpowiedzUsuńZnalazłam kilka literówek, ale podejrzewam że to wina niezbetowania. Trudno się mówi. Życzę szybkiego znalezienia bety :)
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
~M.
Na całe szczęście znalazłam ponownie betę, aczkolwiek nie jestem pewna czy czasem znowu jej nie stracę. Mimo iż sama przeglądam tekst przed dodaniem, to wiadomo, że nigdy nie uda mi się wyłapać wszystkich błędów. Niestety. ;).
UsuńNastępny rozdział już się pisze i chyba zacznie rozwijać się akcja. W końcu. ;).
pozdrawiam!
Mój Boże, genialne opowiadanie :) mój ulubiony paring. Pisz, pisz jak najwięcej. Tymczasem zapraszam do mnie severus-alex.bloog.pl
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz potrzebowała bety, napisz
aleksandra-smolarek1@wp.pl
Dziękuję bardzo ;). Postaram się jak najszybciej zgłosić się do Ciebie w sprawie betowania i niedługo obiecuję obejrzeć twojego bloga. Chętnie przeczytam każde opowiadanie z Severusem. <3.
UsuńPozdrawiam.
Uwielbiam HG/SS ! Przeczytałam już tyle ff-ów o nich, a i tak ciągle mi mało . Cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga ; ) Zapowiada się super i już nie mogę się doczekać, kiedy między nimi zacznie dziać się coś więcej ;D Liczę na to, że 5 rozdział pojawi się dość szybko ; )
OdpowiedzUsuńCzy powiadamiasz przez gg ? Jeśli tak to bardzo bym prosiła o info o nn na nr 7953188 .
Pozdrawiam
A.
Tak, powiadamiam przez gadu. Obiecuję, że jeśli piąty rozdział się pojawi (a mam nadzieję, że będzie to już za siedem dni), to na pewno Cię powiadomię. ;). Akcja będzie się rozwijać, ale bardzo powoli, Mam jednak nadzieję, że ta niepewność, w jakiej zamierzam was trzymać, spowoduje tylko, że chętniej będzie się wyczekiwało. No i uda mi się mój efekt stworzyć ;).
UsuńPozdrawiam.
http://shanisandlilyp.blogspot.com/2012/11/podroz_25.html
OdpowiedzUsuńMiałam powiadamiać o nowych notkach a taka się właśnie pojawiła ; ) Co do bloga nie potrafię określić jaki jest krótko napiszę : świetny ; ) Lili
Dziękuję bardzo ;).
UsuńChętnie przeczytam kolejny rozdział i ponownie ocenię. ;).
Błędy, które popełniasz są głównie językowe, zazwyczaj stanowią je powtórzenia np: "było jej przykro, że chłopak tak zareagował. Łzy popłynęły po jej policzkach" - "jej" w dwóch, kolejnych zdaniach.
OdpowiedzUsuńZ krytyki to wszystko.
Sevmione to jest wiesz, dość nietypowe zestawienie. Taka Hermiona jakoś mało przypomina mi Hermionę z oryginału, ale piszesz ciekawie, więc mogę to wybaczyć. Styl masz uporządkowany, czyta się to szybko i lekko, słowa zagłębiają się w umysł czytelnika i zaczepiwszy się pazurkami, nie chcą odejść. To duży plus^^
Twoja praca wciąga. Jest jednym z bardziej intrygujących fanficków, a ponieważ zapada w pamięć, zamierzam ją śledzić :3
Gdyby Ci się kiedyś nudziło http://intheblackrain.blogspot.com/
Jeśli chodzi o powtórzenia, to niestety zdaję sobie sprawę, że to moja wielka zmora. Staram się jednak nad tym panować, ale jak widać na załączonym obrazku - nie zawsze jednak mi to wychodzi tak, jak powinno.
UsuńHermiona ma średnio przypominać książkową Granger. Ma mieć coś wspólnego z kanonem, ale po prostu kanoniczna być nie może. No bo gdzie kanon w Sevmione? :D.
Miło mi czytać, że to wciąga i jest intrygujące. Cieszę się, jeśli komuś się to podoba. :D.
Dziękuję i pozdrawiam.
czytam kolejny i dopiero wtedy będę zajmować się zamęczaniem Cię komentarzami w stylu; "Kiedy następny?"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;)
Alesha
Po co potrzebujesz tej "bety"? :D Przecież sama radzisz sobie wyśmienicie! Nie znalazłam żadnego błędu,po za tym rozdział genialny! <33 (tak jak zawsze zresztą) Dołączam się do Twojej grupy wparcia! ;**
OdpowiedzUsuń//Ms.Potter
Potrzebuję bety głównie pod względem merytorycznym opowiadania. I interpunkcyjnym, bo wiem, że tutaj trochę mi to kuleje ;). Cieszę się bardzo, że rozdział się podobał. Grupa wsparcia to dla mnie bardzo wiele ;).
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;).
Hm... Jeśli chodzi o tą krew dziewicy, to dość oklepany temat, jak myślę. Czytałam już kilka opowiadań z tym motywem, między innymi "Bez cukru".
OdpowiedzUsuńPrzecieżHermiona miała się pojawiać codziennie, do Veritaserumm. I do tego Snape dał jej na tablicy rozpiskęgodzin. Więc dlaczego Hermiona czekała na kartkę od niego?
A poza tym, to jak zwykle pięknie stylistycznie, masz dryg do pisania, naprawdę :) Lecę dalej :*